wtorek, 4 września 2018

Ósmy dzień tygodnia. Rzeczy ostateczne człowieka i świata. Eschatologia Kościoła Wschodniego. (10)

Mytarstwa, to jest tułaczka dusz po zgonie i ich badanie, czyli sąd częściowy po śmierci fizycznego ciała


Ten, kto opuszcza doczesny, materialny świat, doświadcza wielkiej pociechy, mogąc widzieć przyjazne twarze otaczających go bliskich. A przynajmniej tak powinno być. I tak bywało przez wieki, gdy człowiek – z należną mu godnością i szacunkiem na ogół umierał we własnym łóżku, w kręgu najbliższych. Dziś coraz bardziej rozpowszechnia się, nieludzki zwyczaj, odsyłania najbliższych by umierali w szpitalnej samotności, anonimowo, co dla konających przytomnie jest bardzo przykrym, wstrząsającym wręcz przeżyciem. W domu jednak, czy poza domem każdy z umierających uświadamia sobie, że od tej chwili pozostawia wszystko i wszystkich raz na zawsze, a jedynymi towarzyszami, których może zabrać ze sobą na „tamtą stronę”, są jego uczynki, jakie zgromadził w ciągu życia. Dlatego słuszna jest myśl wyrażona przez św. Hipolita Rzymskiego, że do dnia, w którym człowiek odchodzi do wieczności, już sam siebie osądził.1

To samo głosi także św. Andrzej z Krety:

„Przeto zostałem osądzony, przeto osądzam się przez własne sumienie, nad które nie ma nic sroższego w świecie. Sędzio, Zbawco mój, Ty mnie znasz, oszczędź, wybaw i zbaw mnie, sługę Twego”.2


Rogier van der Weyden (1399-1464), Anioł waży dusze zmarłych, Źródło: Wikimedia Commons

Dlatego prawosławny chrześcijanin powinien kierować się w życiu radą św. Bazylego Wielkiego:

„Nie pozostawajmy w dotychczasowej beztrosce i obojętności, nie marnujmy lekkomyślnie obecnego czasu, nie odkładajmy do jutra i na później rozpoczęcia pracy, aby Ten, Który zażąda naszych dusz, nie zastał nas nieprzygotowanych, bez dobrych uczynków i byśmy nie zostali wykluczeni z radości uczty weselnej, żałując czasu życia źle przeżytego. Wtedy bowiem już na nic się zda okazywanie skruchy.

(...) Teraz jest czas pokuty, potem nastąpi czas wynagrodzenia, teraz jest czas trudu, potem nadejdzie czas zapłaty. Teraz Bóg jest pomocnikiem tych, którzy nawracają się złej drogi, potem będzie strasznym nieomylnym sędzią ludzkich czynów, słów i myśli. Teraz doświadczamy Jego cierpliwości, potem poznamy jego sprawiedliwy sąd (...), i każdy otrzyma według uczynków swoich”.3

oraz:

„Nie można być zbawionym, jeśli nie spełnia się uczynków zgodnych z przykazaniem Boga, i rzeczą niebezpieczną jest lekceważyć którąkolwiek z rzeczy nakazanych, jest bowiem znakiem wielkiej pychy stawać przed sędzią Prawodawcy, jedne prawa przyjmując, a inne pomijając”.4

A gdy już dusza ostatecznie rozstanie się z ciałem, spotyka w zaświatach bliskie jej byty duchowe. Tak więc dobry i sprawiedliwy otoczony zostaje przez aniołów dobrych, jasnych, czystych, natomiast grzesznika otaczają anioły zła, demony. Dowód na potwierdzenie tego odnajdujemy w słowach Pana Jezusa, który w przypowieści o bogaczu i Łazarzu wyraził to jasno:

„«Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?» Tak więc dzieje się z każdym kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”. (Łk 12, 20 21 BT)

i dalej:

„Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama”. (Łk 16, 22 BT)

A zatem? Z powyższych słów wynika, że w zaświaty nie zabieramy niczego z materialnych dóbr, jakie nagromadziliśmy za życia, a tylko uczynki stanowią naszą jedyną – w oczach Bożych – własność. Z owych słów wynika także i to, że na progu Wieczności witają nas istoty duchowe – aniołowie dobrzy i aniołowie źli.

Dlaczego tak się dzieje? Jaką role do spełnienia mają duchy anielskie? Jedna z owych ról to taka, że skoro człowiek wędrujący po materialnej ziemi, żyjąc w świecie znanym mu od urodzenia, gdy udaje się w podróż, potrzebuje map i przewodników, to tym bardziej dusza, która staje na progu całkowicie obcej jej Wieczności, u bram Nieznanego. Zachowując świadomość, rozum, pamięć, czuje się ona zagubiona i przerażona, bojąc się nowej sytuacji, której często w pierwszej chwili nie rozumie, a może i nie wie co ze sobą począć i w jaką obrócić się stronę, takich przewodników potrzebuje tym bardziej.5 Ale to nie rola najważniejsza.

Oczywiście spotkanie z duchami anielskimi wzbudza w duszy lęk. Wówczas bowiem dusza uświadamia sobie zarówno swoją grzeszność, jak i to, iż oto staje przed Stwórcą taka, jaka jest w istocie – bez maski, bez gier i pozorów, i że wkrótce zostanie osądzona. I to powoduje w niej wzburzenie i wielki strach. Tego strachu doświadczają nie tylko dusze grzeszników, ale także i sprawiedliwych, ponieważ po śmierci, każda dusza w swej nagości świadoma jest tego, iż jest wobec Wszechmocnego pyłkiem zaledwie. Dlatego dusza do ostatka próbuje, powodowana owym lękiem, nie rozstawać się z ciałem.6

Jeżeli zatem tak dramatyczne jest rozstanie duszy sprawiedliwego ze swą materialną powłoką, to o ile straszniejsze, a nawet potworniejsze jest, owo rozstanie dla duszy grzesznika, gdy przybywają doń aniołowie ciemności, groźni i posępni, aby go powitać na progu Wieczności i poprowadzić dalej... Dlatego św. Justyn Męczennik zaleca nam, byśmy prosili Boga, aby w godzinę naszej śmierci wybawił nas ze szponów szatańskich. 

Gdy kona sprawiedliwy, to mimo uświadomienia sobie całej swej grzeszności, może pokładać nadzieje w Miłosierdziu Bożym. Konający grzesznik natomiast, widząc z całą ostrością wszystko zło, jakie stanowi cały jego dorobek i całe jego bogactwo, które mu jedynie wolno zabrać ze sobą w zaświaty, nie liczy nawet na owo Miłosierdzie.7

Jeżeli więc dusza sprawiedliwego odczuwa strach w momencie, gdy rozłącza się z ciałem, to o ile bardziej cierpi dusza grzesznika? 

Poza tym dusze zmarłych po opuszczenia ciała doświadczają ataku złych duchów i nie są od tego uwolnione nawet dusze świętych. Demony oskarżają wszystkich o popełnione przewiny, bo przecież nikt z ludzi nie jest bezgrzeszny, bo jak mówi św. Jakub Apostoł: „Wszyscy bowiem często upadamy”8.

Zatem w tym czasie dusza ludzka poddana jest skrupulatnemu badaniu ze strony demonów, które o nią walczą z aniołami dobra. Oczywiście demony mają niezaprzeczalne prawo jedynie do dusz grzeszników, którzy zmarli bez pokuty i bez szczerego żalu za grzechy, lecz nie mają go do tych, którzy szczerze żałowali za popełnione przewiny, niemniej nawet i względem nich usiłują rościć sobie prawo, ponieważ Szatan uważa się za władcę doczesnego świata, a zatem uzurpuje sobie prawo do każdej ludzkiej istoty.

To, iż Szatan jest władcą świata doczesnego, potwierdzają słowa samego Zbawiciela:

„Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic we Mnie”. (J 14, 30 BT)

Oczywiście prawa Szatana do dusz grzeszników nikt nie kwestionuje i zabierze co jego, czyli tych wszystkich, którzy z własnej woli wybrali życie z dala od Boga. 

Ów sąd, częściowy sąd, nad duszami ludzi zmarłych znany jest nie tylko z poważnej literatury teologicznej Wschodu, ale i z jego literatury pobożnościowej. Za przykład niech posłuży ten oto cytat:


„Opowiadanie o mytarstwach Wielebnej Teodory



Śmierć i mytarstwa św. Teodory (XIX w.), Źródło: Wikimedia Commons

(...) błogosławiona Teodora, pomocnica wielebnego Bazylego, wówczas już mniszka, odeszła do Pana. Zasmuciła swym odejściem wszystkich, kto ją znał. Była nie tylko doradczynią wielebnego Bazylego we wszystkich sprawach, ale też umiała z serdecznością pocieszać wszystkich dobrym słowem. Zaś pełna niewinności i pobożności, znana była ze swej mądrości duchowej. Grzegorz powziął zamiar dowiedzieć się, gdzie znajduje się po swoim odejściu Teodora – po prawej czy po lewej stronie, z ludźmi pobożnymi czy z grzesznikami, oraz, czy dostąpiła od Boga łaski lub jakiejś nagrody za swą gorliwą służbę u starca. Rozmyślał więc o tym i często modlił się do wielebnego Bazylego; wierzył bowiem Grzegorz, że święty wie wszystko o zmarłej. Uległ więc tym prośbom Grzegorza święty Bazyli i z kolei sam pomodlił się do Boga, by Ten odkrył młodzieńcowi to, co stało się z duszą Teodory po jej śmierci. Tak oto następnej nocy dane było Grzegorzowi w widzeniu sennym zobaczyć błogosławioną Teodorę – znajdowała się w jasnym monasterze, który Bóg przygotował dla wielebnego Bazylego. Miejsce to było olśnione sławą niebieską oraz pełne było nieopowiedzianych dóbr. (...). Grzegorz bardzo się ucieszył z tego spotkania, a potem, jakby na jawie, rozkoszował się długą rozmową z błogosławioną. Spytał Grzegorz, w jaki sposób dusza Teodory odłączyła się od ciała, jak zniosła męki śmiertelne, co widziała po swojej śmierci i jak ominęła duchy powietrzne.

I Teodora zaczęła swą opowieść.

„– Drogie dziecię, Grzegorzu! Pytasz mnie o rzeczy straszne, które lękam się nawet wspominać. Widziałam osoby, które ani wcześniej, ani później nie były mi znane, słyszałam słowa, których nigdy dotychczas nie słyszałam. Cóż więc mam ci powiedzieć? Stanęło wtedy przede mną to wszystko złe i grzeszne z moich spraw i czynów, o czym zdążyłam zapomnieć. (...) A cóż mam ci, dziecko, powiedzieć o bólach cielesnych, o najokrutniejszych cierpieniach, które odczuwają umierający?! To tak, jakby ktoś rzucony w wielki ogień, cały paląc się, roztapiał się jednocześnie i obracał w popiół – tak śmiertelna choroba rujnuje człowieka. Po prawdzie, sroga jest śmierć dla podobnych do mnie grzeszników; prawdę ci powiadam, że i ja nie byłam wolna od grzechów – natomiast pobożnych uczynków zupełnie nie pamiętam.

Gdy zbliżył się kres mego życia i nastąpił czas rozstania duszy z ciałem, ujrzałam u swego łoża wielu Etiopów: twarze mieli czarne jak sadza i smoła, oczy błyszczące jak ogniste węgle i cały ich wygląd był straszny jak ogień piekielny. Podnieśli zrazu szum i narobili zamieszania: jedni ryczeli jak bydło i zwierzęta, inni szczekali jak psy, niektórzy wyli jak wilki; patrzyli przy tym na mnie z wściekłością, grozili mi, rzucili się na mnie, zgrzytając zębami i chcąc mnie pożreć. Przygotowywali jakieś chartie9, papiery, jakby oczekiwali na nadejście sędziego, który miał przyjść i rozwinąć zwoje ze spisanymi na nich wszystkimi moimi złymi uczynkami. Oj, w strachu była moja biedna dusza! A cierpiałam wtedy nie tylko z powodu śmiertelnych mąk rozłączenia duszy i ciała, ale również ze strachu przed tymi strasznymi Etiopami, przed ich wściekłością, i było to dla mnie jakby drugą śmiercią, bardziej srogą i ciężką. I nie było tam nikogo, kto by mi pomógł. W zupełnej więc niemocy wskutek tych cierpień zobaczyłam nagle dwóch promienistych Aniołów Bożych, którzy pojawili się jako nieopisanej krasy młodzieńcy, twarze mieli jaśniejsze od słońca, oczy łagodnie patrzące na mnie, włosy – jasne jak śnieg, a wokół głów, jakby złoto, rozlewał się blask, odzież lśniła jak błyskawica, która na piersi opasywała ich w formie krzyża złotymi pasami. Coś cicho poszeptując, stanęli z prawej strony koło mego łoża. Patrzyłam na nich serdecznie wzruszona. Na ich widok Etiopowie drgnęli i odsunęli się nieco dalej. Jeden z tych światłonośnych młodzieńców gniewnie zakrzyknął:

– O bezczelni, przeklęci, mroczni i źli wrogowie rodu ludzkiego! Dlaczego wy zawsze przed czasem śpieszycie do umierających i swoim bezwstydnym hałasem straszycie i niepokoicie każdą duszę, która rozstaje się z ciałem? Przestańcie się cieszyć, bo tu nic wam się nie dostanie. W tej duszy nie macie żadnej swojej doli, bo z nią jest miłosierdzie Boże.

Na to zdenerwowani Etiopowie wyciągnęli listę moich złych uczynków, które kiedyś popełniłam w młodości. Jak to nie mamy tu swej doli – krzyczeli, a czyje to są grzechy? Czy to nie ona popełniła to i owo? Stali więc i czekali na śmierć. Oto i przyszła śmierć. Ryczała jak lew, wyglądała strasznie. Była wprawdzie trochę podobna do człowieka, ale zupełnie nie miała ciała, składała się z samych kości ludzkich. Miała ze sobą różne narzędzia męczarni: miecze, strzały, kopie, kosy, sierpy, rogi żelazne, piły, toporki i siekiery oraz inne mniej znane przedmioty. Zatrzęsła się ze strachu moja pokorna dusza, a święci Aniołowie zwrócili się do śmierci:

– Co tak powoli? Uwolnij wreszcie, szybko i cicho, tę duszę od więzów cielesnych, przecie nie ma ona większych grzesznych obciążeń.

Z toporem w ręce, przystąpiła do mnie śmierć. Odrąbała najpierw moje nogi, potem ręce, po czym – używając innych narzędzi – wszystkie pozostałe części ciała zniszczyła i oddzieliła członki od stawów. Nie miałam więc już ani rąk, ani nóg, a całe moje ciało stała się martwe. Odcięła mi śmierć również głowę, po czym zrobiła w czaszy roztwór, którym mnie napoiła. A tak gorzki był ten płyn, że moja dusza od tej goryczy drgnęła i wyszła z ciała jakby siłą z niego wyrwana. Święci Aniołowie natychmiast wzięli ją na ręce. Obejrzałam się: tam leżało moje ciało – bez duszy, bez czucia, bez ruchu. Patrzyłam na nie z ogromnym zdziwieniem, jak się patrzy na zdjęte ubranie. A tymczasem diabły – w postaciach Etiopów – obstąpiły Aniołów i nuże pokazywać moje grzechy! Ta dusza ma dużo grzechów – wrzeszczały – niech więc odpowie przed nami. Święci Aniołowie na to zaczęli odnajdywać moje dobre uczynki, które z pomocą i łaską Pana Boga znalazły się w moim życiu. (...)

A Etiopowie tylko zgrzytali zębami, chcieli przecież wyrwać mnie z anielskich rąk i rzucić na samo dno piekła.

I zjawił się wtedy niespodziewanie wielebny nasz ojciec Bazyli, rzekł on do świętych Aniołów: – Władcy moi, ta dusza tak bardzo służyła mi w mojej starości; ja się do Boga modliłem, by mi ją podarował, i Pan zesłał mi tę duszę. – Następnie święty Bazyli sięgnął do kieszeni po jakiś worek, czymś napełniony – myślę, że było tam czyste złoto – i oddał go świętym Aniołom, wyjaśniając:

– Gdy będziecie przechodzić powietrzne mytarstwa, a powietrzne duchy zaczną dręczyć tę duszę, wykupcie ją tym od jej długów. Z łaski Bożej, jestem bogaty, w pocie i trudzie zebrałem wiele skarbów – daję teraz ten worek tej oto duszy, która mi służyła. Sam odszedł. Diabły tymczasem, wypełniając powietrze płaczem, ukryły się. W międzyczasie znów przybył błogosławiony Bazyli. Przyniósł wiele naczyń z czystym olejem świętym i krzyżmem; otwierał naczynia jedno po drugim i rozlewał na mnie olej i krzyżmo10. Napełniłam się duchowym aromatem, zmieniłam się, stałam się jasna i czysta. Wielebny Bazyli zwrócił się do Aniołów:

– Gdy już wszystko uczynicie, Władcy moi, dla tej duszy, to wprowadzicie ją do przygotowanego dla mnie przez Pana klasztoru – i niech ona tam przebywa.

Po tych słowach wielebny Bazyli zniknął, a Aniołowie na rękach ponieśli mnie w powietrzu na Wschód.

Gdy unosiliśmy się z ziemi do niebiańskich wysokości, spotkały nas najpierw duchy powietrzne pierwszego mytarstwa, gdzie sądzi się za grzechy języka, za wszelkie daremne słowo, za awanturnicze i wstrętne przekleństwo. Zatrzymaliśmy się, a diabły wyszły do nas z wypisanymi na kartkach wszystkimi lekkomyślnie wypowiedzianymi w młodości wyrazami, ze wszystkim, co powiedziałam głupiego i wstrętnego, (...) Milczałam, bo nie miałam co na to odpowiedzieć. Diabły demaskowały mnie sprawiedliwie, aż się dziwiłam, że niczego nie zapomniały – przecież tyle lat minęło, a one przytaczały moje słowa dokładnie tak, jak to było. Sama dawno o tym wszystkim zapomniałam! Ja ze wstydu milczałam, a święci Aniołowie dla przeciwwagi przedstawili coś z moich dobrych czynów, dokonanych w ostatnich latach mego życia, ale ponieważ nie mogły one przeważyć ciężaru moich grzechów, resztę uzupełnili tym, co podarował wielebny mój ojciec Bazyli. W taki sposób wykupili mnie i ponieśli dalej. Zbliżyliśmy się do drugiego mytarstwa, zwanego mytarstwem kłamstwa, gdzie karane jest każde słowo kłamliwe, zwłaszcza krzywoprzysięstwo, wzywanie imienia Boga nadaremnie, fałszywe zeznanie, niedotrzymanie obietnic danych Bogu, niepełne, nieszczere spowiadanie się z grzechów i temu podobne przewinienia. Zaciekłe i okrutne duchy tego mytarstwa badały mnie bardzo wnikliwie. Napiętnowana zostałam za to, że czasami w pewnych drobnych sprawach pozwalałam sobie na kłamstwo, nie poczytując nawet sobie tego za grzech, (...) wszystkie diabły zatriumfowały z powodu znalezionych we mnie grzechów kłamstwa i już chciały przechwycić mnie z rąk Aniołów, które jednak dla przeciwwagi wskazały na moje dobre uczynki (...). Dosięgliśmy trzeciego mytarstwa, zwanego mytarstwem potępienia i oszczerstw. (...) Ale, z łaski Chrystusa, niewiele we mnie można było znaleźć takich grzechów, (...) Tymczasem święci Aniołowie znów wykupili mnie (...) i razem wznosiliśmy się jeszcze wyżej. Doszliśmy do mytarstwa czwartego, zwanego mytarstwem łakomstwa. Złe duchy natychmiast wybiegły naprzeciwko i cieszyły się, jakby coś znalazły. Wygląd miały odpychający, odzwierciedlały całą obrzydliwość obżarstwa i pijaństwa, w dodatku jedne z nich trzymały półmiski i garnki zjedzeniem, inne – filiżanki i kubki z piciem. Spostrzegłam, że to jedzenie i picie przypominało śmierdzący gnój, wszelkie odchody i nieczystości. Same diabły wyglądały na przejedzonych i pijanych: skakały z jakimiś gwizdkami – zachowywały się tak, jak to czynią pijacy i biesiadnicy; awanturowały się o dusze do nich przyprowadzone. Natychmiast też – otaczając nas jak psy i zagradzając nam drogę – ujawniły wszystkie moje grzechy łakomstwa (...) 

Dygotałam z przerażenia i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale święci Aniołowie (...) znów mnie wykupili. A biesy zmieszały się i zajęczały, (...) Ja natomiast radowałam się, że bez przeszkód wychodziliśmy stamtąd. W dalszej, coraz wyższej wędrówce, Aniołowie rozmawiali ze mną. – Zaprawdę wielką pomoc otrzymuje twoja dusza od świętego Bazylego – mówili. Gdyby jego trudy i modlitwy nie pomogły, dusza twoja cierpiałaby wielką biedę po drodze przez wędrówki powietrzne. A ja odpowiedziałam im zuchwale:

– Władcy moi, ja myślę, że nikt z żyjących na ziemi nie wie, co bywa tutaj, i co oczekuje grzeszną duszę po jej śmierci.

Święci Aniołowie odpowiedzieli mi:

– A czyż o wszystkim, co tu bywa, nie świadczą Pisma Boskie, stale czytane przez kapłanów w świętych cerkwiach? (...)

Tak oto rozmawiając, osiągnęliśmy wysokość piątego mytarstwa, zwanego mytarstwem lenistwa. Pokazane są tu wszystkie dni i godziny spędzone na próżnowaniu. (...) Poddano i mnie na tym mytarstwie wielu próbom (...) i otrzymałam wolność.

Szliśmy następnie przez mytarstwo złodziejstwa. Tu nas także zatrzymano, ale daliśmy tam co nieco i zaraz je ominęliśmy. 

Stamtąd doszliśmy do mytarstwa chciwości i skąpstwa, ale szybko je minęliśmy. (...)

Unosząc się coraz wyżej, trafiliśmy na mytarstwo lichwy, gdzie przesłuchuje się różnych lichwiarzy i rabusiów, a także tych, którzy swoje srebro dają w lichwę i osiągają bezprawnie wielkie bogactwa. Po dokładnym przebadaniu mnie złe duchy niczego nie znalazły. Zazgrzytały ze złości zębami, a my, Bogu dzięki, poszliśmy dalej.

Jako następne osiągnęliśmy mytarstwo nieprawdy, na którym przesłuchuje się wszystkich niesprawiedliwych sędziów, którzy brali łapówki i uniewinniali przestępców, a wyroki skazujące wymierzali niewinnym. Tam też znajdują się takie grzechy, jak wstrzymanie zapłaty najemnym robotnikom, oszukiwanie – przez handlarzy – na wadze oraz wszelka inna podobna nieprawda. To mytarstwo minęliśmy bez większych przeszkód, (...) Również pomyślnie ominęliśmy następne mytarstwo, mytarstwo zawiści. (...)

W podobny sposób przeszłam mytarstwo pychy, gdzie złe duchy, wyniosłe i pełne pychy, wypowiadają grzechy próżności, zarozumialstwa i wynoszenia się nad innych. Solidnie męczą też za brak szacunku i posłuszeństwa wobec rodziców i starszych oraz za inne grzechy pychy i buty. Zostawiliśmy na tym mytarstwie bardzo mało z daru Bazylego i stałam się wolna.

Wtedy osiągnęliśmy mytarstwo gniewu i wściekłości, gdzie – mimo złości dręczycieli powietrznych – zostawiliśmy bardzo niewiele okupu i poszliśmy dalej. (...)

Doszliśmy następnie do mytarstwa złości, gdzie niemiłosiernie dręczy się tych, którzy żywią złość do bliźniego i na zło odpowiadają złem – złe duchy spychają ich do tartaru. Znów pomogło mi miłosierdzie Boskie: nie miałam bowiem złości do nikogo, nie pamiętałam wyrządzonego mi przez ludzi zła, (...). Zapytałam wtedy Aniołów, skąd ci okrutni władcy powietrzni wiedzą o każdym złym uczynku wszystkich ludzi świata, jak na przykład o moich złych postępkach, i wiedzą nie tylko o grzechach jawnych, lecz i dokonywanych w tajemnicy. Odpowiedzieli mi święci Aniołowie: – Każdy chrześcijanin otrzymuje na chrzcie świętym przydzielonego sobie od Boga Anioła Stróża, który w sposób niewidzialny strzeże człowieka oraz przez całe życie, dniem i nocą, kieruje go do różnych dobrych czynów. Wszystkie te uczynki są zapisane, aby później, w nagrodę za nie, człowiek mógł otrzymać łaskę od Boga, nagrodę wieczną w Królestwie Niebieskim. Zupełnie podobnie postępuje książę mroku. Żeby doprowadzić ród ludzki do swej zagłady, stawia koło człowieka jednego ze swych podstępnych duchów, by stale śledził złe czyny, popełnione od samej młodości. Swoimi knowaniami duch nieczysty popycha człowieka do czynów przestępczych i czyny te skrzętnie zapisuje. Oto dlaczego duchy te wiedzą o wszystkich popełnianych przez ludzi grzechach. A w chwili, gdy dusza rozłączy się z ciałem i odchodzi do swego Stwórcy do niebios, duchy podstępne na kolejnych mytarstwach zastępują drogę i przedstawiają wszystkie spisane grzechy. Jeśli w tej duszy znajdzie się więcej dobrych uczynków niż grzechów, to diabły nie mają sił jej zatrzymać. A jeśli jest odwrotnie, to diabły jakby tymczasowo11 zatrzymują duszę w ciemnicy i poddają ją różnym męczarniom, dopóki ta dusza nie zostanie wykupiona – poprzez modlitwy Cerkwi oraz przez jałmużnę. A jeśli już jakaś dusza okaże się na tyle grzeszna i niemiła Bogu, że nie będzie już żadnej nadziei na jej wybawienie, to taką duszę diabły od razu strącają w otchłań, w której przygotowane jest miejsce wiecznych męczarni również dla nich samych. W tej przepaści pozostają dusze aż do Drugiego przyjścia Pana, po którym ma się ona męczyć w ogniu piekielnym razem z ciałem. Należy przy tym zauważyć, że taką wędrówkę odbywają i takie otrzymują męczarnie tylko ludzie ochrzczeni i światli w wierze. Natomiast niewierzący poganie, Saraceni i inni innowiercy tą drogą nie idą. Jeszcze za życia, gdy żywe jest ich ciało, dusze mają oni martwe, pogrzebane w piekle. Kiedy więc umierają, diabły od razu zabierają ich dusze jako prawnie do nich należne i strącają w otchłań piekła.

Podczas gdy Aniołowie tak mi to wszystko opowiadali – zdążyliśmy podejść do mytarstwa zabójstwa, (...)

Minęliśmy również mytarstwo czarów, zaczarowań i zatruć zaklętymi trawami oraz przywoływaniem szatana do odprawiania czarów. (...)

Ja znów zapytałam Aniołów:

– Władcy moi, czy wszyscy chrześcijanie muszą odbywać takie wędrówki? Czy człowiek mógłby je przejść z pominięciem tych strasznych katuszy i męczarni?

Święci Aniołowie odpowiedzieli mi:

– Dla dusz wierzących nie ma innej drogi wiodącej do nieba. Tę drogę przechodzą wszyscy, ale nie wszyscy poddawani są takim udrękom, jakim ciebie poddano. Tylko podobni do ciebie grzesznicy – za nieszczerą spowiedź i zatajanie ze wstydu swych nieczystych spraw – przechodzą te straszne męki i przesłuchania. A jeżeli ktoś szczerze spowiadał się ze wszystkich swoich czynów i z serdeczną skruchą kajał za grzechy, to przewinienia takiego człowieka, z miłosierdzia Bożego, są w sposób niewidzialny odpuszczone. Kiedy więc dusza takiego człowieka wędruje, dręczyciele powietrzni nie znajdują w swych księgach żadnych grzechów i nie mogą jej uczynić żadnego zła, a zatem ta dusza bez przeszkód, w radości, unosi się do tronu łaski. Ty również, gdybyś odbyła spowiedź absolutną12 i pokajała się za wszystkie grzechy, nie przeżywałabyś takich męczarni na mytarstwach wędrówek. (...)

Rozmawiając tak, doszliśmy do mytarstwa nierządu, gdzie rozlicza się wszelką rozpustę, wszelką nieczystą myśl i marzenie oraz namiętne zbliżenie i lubieżne dotykanie. (...) z trudem unikając ogromnego nieszczęścia, zostałam stamtąd wyniesiona.

Wznieśliśmy się dalej w swych wędrówkach do mytarstwa cudzołóstwa; tu cierpieli małżonkowie za nieprzestrzeganie wierności małżeńskiej i kalanie swego łoża, również ci, którzy porywali dziewice i gwałcili je oraz w inny nieczysty sposób pozbawiali niewinności. Dręczono tu również tych, kto złożył Bogu obietnicę spędzenia życia w czystości i dziewictwie, a potem tego słowa nie dotrzymał. Zostałam i ja napiętnowana jako cudzołożnica (...) Znów więc [Aniołowie] wykupili mnie (...)

I oto doszliśmy w wędrówkach do mytarstwa Sodomy. Tu waży się grzechy popełnione przeciw naturze człowieka – grzechy mężczyzn i kobiet, mężołóstwo i stosunki ze zwierzętami, mieszanie krwi13 i wszystkie inne tajne grzechy, o których wstyd wspominać (...) Uradowani szliśmy (...) dalej. (...)

W międzyczasie podeszliśmy do mytarstwa herezji, gdzie rozpatruje się nieprawe mędrkowanie o wierze, odstępstwa od prawosławnego wyznawania wiary, niewiarę, wątpliwości co do prawd otwartych nauk Bożych, zniewagi świętości i tym podobne grzechy. To mytarstwo przekroczyłam bez żadnych trudności i byłam już niedaleko od tronu Królestwa Niebieskiego.

Wreszcie spotkały nas złe duchy ostatniego mytarstwa, zwanego okrucieństwem, brakiem serca. (...) Bowiem nawet gdyby ktoś dokonał zmagań duchowych, stale przestrzegał postów, gorliwie się modlił i wiódł życie w nieskazitelnej czystości, ale okazał się bezlitosny i zamknął przed bliźnim swe serce – to i tak zostanie strącony do piekła i zamknięty w otchłani, a więc zastanie pozbawiony litości. (...)”14

Zatem: w chwili śmierci odbywa się nad duszą rodzaj sądu – staje ona w swej nagości ze świadomością będącą jednocześnie jej jedynym dobytkiem – swych czynów, dobrych i złych. Lęka się i drży o swój los, a tymczasem duchy anielskie dobre i złe toczą o nią walkę, tzn. starają się udowodnić swoje prawa do niej. W efekcie tego, po skrupulatnym zbadaniu owych praw do duszy, grzesznicy zabierani są przez demony, sprawiedliwi natomiast przez anioły dobre, jasne, święte, czyste, służące Bogu.15

Mając to na pamięci, nam ludziom nie wolno nikogo osądzać – kto jest naprawdę dobry, a kto naprawdę zły i kogo Bóg mógłby potępić, nieznane bowiem są Jego wyroki. Grzech osądzania bliźnich jest wielkim złem, przed którym przestrzega św. Cerkiew:

„Jeżeli nikogo nie osądzisz, to wiele twoich grzechów może być odpuszczonych na sądzie, a jeżeli osądzisz, to przy godnym, surowym i aktywnym życiu znajdzie się i w tobie wiele grzechów, za które zostaniesz osądzony z całą surowością. Dlatego właśnie ojcowie nasi tak bardzo bali się tego grzechu, tak chronili każde swoje uczucie, słowo, myśl, starali się najmniejszą aluzją nawet, kiwnięciem głowy nie wyrazić osądzania, ani obwiniającym spojrzeniem, ani westchnieniem”.16

O sądzie nad duszami, który odbywa się zaraz po śmierci, wspomina Cerkiew Prawosławna w swych rozlicznych modlitwach. Jedną z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej wzruszających jest modlitwa do Przeczystej Bogarodzicy, Królowej Aniołów, w której prosi się, aby towarzyszyła ludziom nie tylko w życiu doczesnym, ale była z nimi przede wszystkim w momencie śmierci, strzegąc dusze przed demonami.17

Podobnych modlitw, kierowanych ku Zbawicielowi, Jego Najświętszej Matce i świętym aniołom Cerkiew ma wiele.18

Jak już wiemy z wcześniejszych rozdziałów nasze cielesne, biologiczne życie w ziemskim wymiarze, kończy się z chwilą śmierci. Ale dusza żyje nadal. Uczy nas tego Cerkiew, opierając się na tym, co zawarte jest w Biblii – zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Na przykład, gdy Psalmista zadaje to dramatyczne pytanie:

„Czy jest ktoś, kto by żył, a nie zaznał śmierci, kto by życie swe wyrwał spod władzy Szeolu?”. (Ps 89 (88), 49 BT)

sam na nie udziela odpowiedzi:

„...Bóg wyzwoli moją duszę z mocy Szeolu, bo mię zabierze”. (Ps 49 (48), 16 BT)

Wiarę w nieśmiertelność duszy znajdujemy już w Księgach Mojżeszowych:

„A gdy Abraham dożył lat stu siedemdziesięciu pięciu, zbliżył się kres jego życia i zmarł (...) i połączył się ze swymi przodkami”. (Rdz 25, 7-8 BT)

oraz:

„A Izmael, mając sto trzydzieści siedem lat (...) umarł i połączył się ze swymi przodkami”. (Rdz 25, 17 BT)

Powyższe słowa wskazują na to, iż przodkowie obydwu Patriarchów uważani byli za żyjących. 

W tym miejscu rodzą się jednak bardzo istotne pytania: Gdzie i w jaki sposób żyją dusze ludzkie po rozłączeniu się z ciałem, w okresie od chwili zgonu aż do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa? Jaki jest stan owych dusz, jak się one czują, czy pamiętają swoje życie ziemskie i swoje uczynki? Czy pamiętają swoich bliskich, którzy ciągle jeszcze pielgrzymują po Ziemi? A jeżeli tak, to w jaki sposób zachowują z nimi łączność?19

Na owe pytania odpowiada nam Cerkiew w oparciu i o Biblię i o św. Tradycję. Przede wszystkim dusza po śmierci kontynuuje życie osobowe, co jasno wynika ze słów samego Zbawiciela:

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”. (Mt, 10, 28 BT)

Owe słowa bezsprzecznie dowodzą, że dusza jest nieśmiertelna i z chwilą śmierci nie zatraca osobowych cech danego człowieka. Zbawiciel tę prawdę wiary potwierdza także słowami, które wypowiedział przed śmiercią do Dobrego Łotra20:

„«Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»”. (Łk 23, 42-43 BT)

To stwierdzenie nie pozostawia miejsca na żadne spekulacje: „dziś” oznacza, że śmierć nie stanowi kresu istnienia, które przekracza granicę doczesności: „Dziś” jesteś tu, obok mnie, na krzyżu i „dziś” będziesz ze mną w raju!”

Wiarę w życie duszy po śmierci potwierdza również św. Apostoł Paweł, pisząc te słowa:

„Mamy jednak nadzieje... i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana”. (2 Kor, 5, 8 BT)

Jeszcze dobitniej wiarę w życie po śmierci wyraził Apostoł Narodów w tych słowach:

„Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele – to bardziej dla was konieczne”. (Flp, 1, 21-23 BT)

Ale z powyższych słów wynika coś jeszcze, coś niezmiernie istotnego, to mianowicie, że dusze ludzkie po śmierci zachowują świadomość, nie zaś pogrążają się we śnie, nieświadome własnego istnienia. Wszak, gdyby tak miało być, św. Paweł nie mówiłby o swym spotkaniu z żyjącym Jezusem.21

O tym, że istnieje świadome życie po śmierci, mówi nam nie tylko już wcześniej przytaczana przypowieść Jezusa o bogaczu i Łazarzu, ale i opis Przemienienia Pańskiego, podczas którego Zbawiciel ukazał się swoim uczniom w towarzystwie dawno już zmarłego Mojżesza i Eliasza. Jeśli co do Eliasza mogą istnieć wątpliwości czy może on stanowić dowód na życie po śmierci, ponieważ został on w żywym ciele zabrany do nieba, to Mojżesz na pewno umarł.

„A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim”. (Mt 17, 3 BT)

O tym, że dusza ludzka nie ginie w chwili śmierci, dowodzić mogą także cuda wskrzeszania umarłych, których dokonywał nie tylko sam Jezus, ale i św. Paweł:

„Pewien młodzieniec, imieniem Eutych, siedział na oknie pogrążony w głębokim śnie. Kiedy Paweł przedłużał przemówienie, zmorzony snem spadł z trzeciego pietra na dół. Podniesiono go martwego. Paweł zeszedł, przypadł do niego i wziął go w ramiona: «Nie trwóżcie się – powiedział – bo on żyje». I wszedł na górę, łamał chleb, a mówił jeszcze długo, bo aż do świtania. Potem wyruszył w drogę. A chłopca przyprowadzono żywego ku niemałej radości [zebranych]”. (Dz, 20, 9-12)

Cud przywrócenia do życia osoby umarłej znany jest także z czasów starotestamentowych22, kiedy to prorok Eliasz wskrzesił syna wdowy z Sarepty:

„...zachorował syn tej kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: «Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moja winę i przyprawić o śmierć mego syna?» Na to Eliasz jej odpowiedział: «Daj mi twego syna!» Następnie wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swym łóżku. Potem wzywając Pana, rzekł: (...) «O Panie, Boże mój! Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!» Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, a ono ożyło”. (1 Krl, 17, 17-22 BT)

A więc? Dusza owego dziecka nie mogła umrzeć, ale po rozłączeniu z ciałem znajdowała się w jakimś przeznaczonym dla niej miejscu.

To wszystko wiemy, to wszystko możemy udowodnić na podstawie Pisma Świętego, ale oczywiście nie jesteśmy w stanie dokładnie opisać, jak bytuje dusza ludzka poza ciałem. Tego nie wiedział nawet sam Apostoł Paweł, któremu już za życia dane było „otrzeć się” o zaświaty, a który tak mówił na temat swego niezwykłego przeżycia:

„Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem {też nie wiem}, Bóg to wie – został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać”. (2 Kor, 12, 2-4 BT) 

Św. Paweł miał świadomość tego tylko, że dane mu było doświadczyć (o ile można użyć takiego określenia) rzeczywistości niebiańskiej, i nic poza tym. Lecz jak się to dokonało i jaki związek miała wówczas jego dusza z ciałem, tego już nie wiedział.23

Andrzej Juliusz Sarwa
___________________________________________

1.Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 379. 
2.Święty Andrzej z Krety, Wielki Kanon Pokutny..., s. 15. 
3.Żywot i pisma świętego Bazylego Wielkiego, brak miejsca i roku wydania, s. 19-20. 
4.Tamże, s. 25. 
5 Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 380. 
6 Tamże, s. 381. 
7 Tamże, s. 382. 
8 Jk, 3, 2. 
9 Papier, kartka. 
10.Inaczej myrra święta (miro święte), to poświęcany wyłącznie przez biskupa olej zmieszany z wodą, winem i około trzydziestoma wonnymi ziołami, wg.: M. Lenczewski, Liturgika..., s. 305. 
11 Podkr. A.S. 
12 Przez katolików zwana spowiedzią generalną. 
13 Kazirodztwo. 
14.Żywot świętego Bazylego Nowego. Mytarstwa świętej Teodory..., s. 27-39. 
15 Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 383. 
16 Sakrament spowiedzi..., s. 23. 
17 Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 384-385. 
18 Tamże, s. 388. 
19 Tamże, s. 391-392. 
20 Wg tradycji miał on na imię Dyzma. 
21 Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 393. 
22 Tamże, s. 394. 
23 Tamże, s. 394.

© Andrzej Juliusz Sarwa 2018



Książkę w wersji papierowej można kupić

w Polsce:


za granicą:


Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: