piątek, 26 stycznia 2018

LEGENDY SANDOMIERSKIE (3) - Korzenie


Panorama Sandomierza z Gór Pieprzowych (maj 2012)
fot. Elżbieta Sarwa
 

Korzenie

Dziś nikt już nie pamięta imienia pierwszego misjonarza, ani nie wie, skąd przybył. Czy był uczniem świętych Cyryla i Metodego, którzy z dalekiej Grecji przybyli, by nawracać Słowian? Czy może raczej uczniem ich uczniów? Bez wątpienia jednak istniał zasnuty mgłą pradziejów pierwszy sandomierski biskup. Istniał w czasach, gdy jeszcze polański książę Mieszko nie obmył się w wodzie chrztu świętego.

Dzierżył posoch w dużych, ciepłych dłoniach, które nie bały się żadnej pracy. Stał uśmiechnięty i szczęśliwy, z lubością wciągając w nozdrza zapach żywicy smużący się od złocistych bierwion, z jakich cieśle wznieśli niezbyt duży, a przecież zgrabny i udany kościół św. Mikołaja.

Patrzył na lud pobożny, który choć dopiero niedawno poznał Dobrą Nowinę o królestwie niebieskim, już całym sercem umiłował Zbawiciela.

Wszedł do wnętrza chramu i, stanąwszy przed ołtarzem, potężnym głosem zaintonował pieśń, która od tamtej pory już zawsze miała towarzyszyć temu ludowi: 



Bogurodzica Dziewica,
Bogiem sławiena Maryja...

Mijały lata i dziesiątki lat. Od północy przyszli bitni Polanie, przepędzili miejscowego kniazia, przyłączyli całą sandomierską ziemię do swojego państwa. Wraz z Polanami zjawili się w Sandomierzu łacińscy kapłani, którzy sławili Boga w niezrozumiałym języku.

Ale w starych sandomierskich chramach Służba Boża nadal sprawowana była po słowiańsku.

W końcu przecie kościół św. Mikołaja uległ zniszczeniu. Obrządek słowiański wygasł. Zmarł ostatni sandomierski słowiański biskup. Proch niepamięci grubą warstwą przykrył tamte lata, tamtych ludzi i tamte zdarzenia, tak że wszystkiego, co opowiedziałem wcześniej, ponad wszelką wątpliwość nie da się udowodnić.

Pozostały tylko domysły oparte na kilku poszlakach...

Nasz pierwszy historyk, Jan Długosz, kanonik krakowski, sandomierski, wiślicki i arcybiskup nominat lwowski, podaje, iż sandomierski kościół św. Mikołaja był już znany w roku 965. A więc przed chrztem mieszkowym...

A czyż sam tytuł kościoła nie daje do myślenia? Przecież kult św. Mikołaja, mało rozpowszechniony w Kościele łacińskim, jest bardzo rozwinięty w Kościele Wschodnim. Oczywiście nie da się tego udowodnić, ale gdyby pierwsza sandomierska świątynia wzniesiona była przez łacinników, to czy nadaliby jej tytuł akurat tego wschodniego świętego? Raczej wątpliwe.

Badacze – na podstawie mniej czy bardziej ważkich przesłanek – doszli do wniosku, iż w Małopolsce mogły istnieć biskupstwa słowiańskie w Przemyślu, Krakowie, Wiślicy i Sandomierzu. Ba! Mało tego! Uznali że oprócz gnieźnieńskiej, łacińskiej, istniała także druga metropolia – słowiańska. Gdzie? Najprawdopodobniej w Sandomierzu! Że metropolia swym zasięgiem obejmowała całe ówczesne państwo polskie, wszystkie jego ziemie, na których żyli chrześcijanie słowiańskiego obrządku. O dwóch metropoliach wyraźnie przecież wspomina w swojej „Kronice” Gall zwany Anonimem.

Prawosławny historyk, tak pisze na ten temat:

„Grzegorz VII wysłał do Polski legatów z koroną królewską, którzy wpierw restytuowali metropolię łacińską w Gnieźnie, osadzając na niej Piotra, a następnie wznowili metropolię słowiańską, tylko nie w Krakowie, ale w Sandomierzu, by było bliżej ziem ruskich, na które miała działać po przejściu Kijowa pod jurysdykcję Rzymu.” (Frank Kmietowicz, Kiedy Kraków był „trzecim Rzymem”, Białystok 1994, s. 87).

I wreszcie ostatnia poszlaka (a może wręcz jedyny dowód?), o której tak pisze Grzegorz Niedzielski – badacz pradziejów Sandomierza:

„Na istnienie takiego obrządku w Sandomierzu, a może i na większym obszarze Sandomierszczyzny lub Małopolski, wskazywałaby (...) nota Jana Długosza w Rocznikach, czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego, pod rokiem 1030 przekazująca informację, że zmarł wówczas Roman, biskup sandomierski. Nota owa została w późniejszym czasie usunięta (wyskrobana), udało się ją jednak odzyskać dzięki nowoczesnej technice badania rękopisu. W owym czasie nie istniała łacińska diecezja sandomierska ani też bizantyjsko-ruska, Roman musiał więc być biskupem cyrylometodiańskim (Grzegorz Niedzielski, Mityczny Sandomierz, Sandomierz 2012, s. 43).

Roman... imię mało znane na Zachodzie, lecz jakże popularne na Wschodzie! Podobno obrządek słowiański przetrwał w Polsce do wieku XVI, czy w Sandomierzu także? Raczej wątpliwe. Chociaż, któż to wie...

 
© Andrzej Juliusz Sarwa 2018


Książkę w wersji papierowej można kupić tutaj:

Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: