Orzechy św. Jacka
Sandomierz od prawieków znany był ze swych sadów i winnic. Tych ostatnich co prawda dziś już nie ma, bo od czasów wojen napoleońskich sztuka winogradnicza uległa zapomnieniu, ale liczne sady morelowe, jabłoniowe i orzechowe wciąż porastają sandomierskie wzgórza.
Informacje o sandomierskich sadach znaleźć można w dawnej literaturze:
„Miejscowość ta [Sandomierz] jest nadzwyczaj piękna i przyjemna. Wszędy rozciągają się sady, tak iżbyś sądził, że zewsząd lasy otaczają miasto. Znajduje się tam wielka ilość najwyborniejszych owoców. Dlatego też Kazimierz Wielki i inni królowie przybywali do Sandomierza, aby zażyć powietrza i uciechy. Powaby miejsca zwiększa ogłada obywateli, a także różne przyjemności. Znajdziesz tam bowiem najznakomitszych lekarzy, muzyków, różne gatunki napojów, wesołe duchowieństwo, niewiarygodną obfitość ryb, miodu, łososi, dziczyzny, zboża oraz innych specjałów” (S. Sarnicki, 1585).
„Już Starowolski, Sarnicki, Rzączyński mówią, że wokoło Sandomierza były winnice i miasto wydawało się jak w lesie dla gęstych wkoło niego sadów.
W tym stanie rzeczy podobny był Sandomierz do tych rozkosznych miast włoskich, gdzie piękne ulice, pełne ozdobnych domów, kończą rozległe sady” (K. W. Wóycicki, 1846).
Rosną w Sandomierzu orzechy włoskie jakiejś pradawnej odmiany, przez miejscowych zwane „jackami”, a rodzące owoce znacznie większe od tych powszechnie znanych. Ponoć to sam św. Jacek z rodu Odrowążów sprowadził je z Italii, gdy wraz ze stryjem Iwonem i kuzynem Czesławem wybrali się, by świętemu Dominikowi nogi uściskać. Orzechy owe przedziwnej są piękności i dobroci, a i wielkie bardzo! I nigdzie do niedawna prócz Sandomierza nie rosły. Chociaż odmiana owa prawie już poszła w zapomnienie, to jeszcze bardzo wiekowe drzewa orzechowe, „jacki” rodzące po dziś dzień spotkać można w na wpół zdziczałych sadach na obrzeżach sandomierskiego Starego Miasta.
© Andrzej Juliusz Sarwa 2018
Książkę w wersji papierowej można kupić tutaj:
Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: