Na wstępie uwaga Wydawcy:
Autor w formie powieściowej przekazuje rzetelną wiedzę z zakresu demonologii i mistyki demonicznej, a także wiedzę na temat zniewolenia osoby ludzkiej przez Szatana. Pokazane jest to na przykładzie pewnego niemiecko-polskiego szlacheckiego rodu Semberków, który zawarł pakt z diabłem. Każdy, kto przeczyta tę książkę, będzie mógł poznać, jak wygląda modelowy proces zniewalania człowieka przez demony i jakimi dysponuje się środkami, by uwolnić się od złego. Osoby, które szukają tylko dreszczyku emocji i dobrze skonstruowanej fabuły oraz wartkiej akcji, znajdą ich w tej książce aż w nadmiarze. Książka jest napisana niezwykle dynamicznie, jest w niej wiele niespodziewanych zwrotów, lecz nie brakuje malarskich wręcz opisów miejsc, przyrody, ludzi, obyczajów i nastrojów. Widzi się opisywane miejsca, czuje ich zapachy. Nie brakuje też elementów grozy. Ponieważ akcja powieści dzieje się w katolickiej Polsce, jej fabuła jest skonstruowana na kanwie katolickiej tradycji. Książka zdecydowanie dla wymagającego czytelnika. Pierwsze pełne wydanie niniejszej książki ukazało w roku 2013 w trzech oddzielnych tomach, z których każdy nosił odrębny tytuł: „Uwikłany”, „Szepty i cienie” oraz „Ziarna ocalenia”. Są to powiązane ze sobą części, których akcja, rozciągnięta w czasie, zaczyna się w wieku XVII, a kończy w roku 2006. Miejscem akcji jest głównie przepiękny i tajemniczy Sandomierz.
Kto by chciał nabyć książkę, której pierwszą część stanowi "Cień władcy Sabatu" (są jeszcze dwie kolejne: "Szepty i cienie oraz ziarna ocalenia") to jest dostępna tutaj:
Analiza krytyczno-literacka Anny Głąb
powieści Andrzeja Sarwy Cień władcy Sabatu
(fragment)
Klasyfikacja gatunkowa powieści
Dla zrozumienia istoty powieści „Cień Władcy Sabatu” warto zatrzymać się nad jej klasyfikacją gatunkową. Radosław Kot, wybitny znawca tematu, w liście do Andrzeja Sarwy recenzując i oceniając tę jego książkę pisze, że ma ona charakter horroru, różniący się jednakże od tradycyjnych wzorców tej literatury. Zauważa również, że nawiązuje nie tyle do klasycznej powieści gotyckiej, co do opowieści grozy niemieckiego postromantyzmu [APKS., ZAS, Nr Zesp. 24/463/40, List Radosława Kota do Andrzeja Sarwy z dnia 20 maja 1991 r.- przyp. Aut.]. Prześledźmy zatem cechy konstytutywne wspomnianych gatunków.
Archetypy powieści grozy wyrastają już z czasów plemiennych, kiedy to tylko zakaz i strach mogły utrzymać w ryzach dziką społeczność. W obserwacji kulturowej człowiekowi od początków cywilizacji towarzyszyła fascynacja tym, co mroczne, tajemnicze, niedostępne, często pozazmysłowe. Ale badacze literatury grozy wskazują jej źródła w wieku XVIII, kiedy programowo odwracano się od przesądów, zabobonów i tajemnic nieosiągalnych dla ludzkiego umysłu. Prawdziwe poznanie mogło się odbyć jedynie dzięki rozumowi, naukom przyrodniczym i filozofii w ujęciu kartezjańskim. I paradoksalnie w tym właśnie wieku narodziła się fascynacja poetyką okropieństw i grozy. Kobiety rozczytywały się w powieściach sentymentalnych, szukając wzruszeń serc a nie rozumu. Coraz częściej bohaterki tych książek musiały stawić czoła opryszkom lub łotrom. Nierzadko przebywały w odludnej okolicy, często w egzotycznych, orientalnych krajobrazach. Estetyka powieści sentymentalnych powoli ewoluowała w stronę opisów niepozbawionych elementów później określanych jako gotyckie - ruin, cmentarzysk, starych lasów, zapomnianych klątw [A. Tarczyńska, „Horror a estetyka gotyckości”, [w:] „Horror Online - Bo strach to dopiero początek...”, Internet: http://horror.com.pl/publicystyka/art.php?id=21 [dostęp: 7 lipca 2011 r. - przyp. Aut.]. Jeżeli wydaje się zaskakujący fakt, że w czasie apoteozy rozumu rodzi się powieść mroczna i tajemnicza, to warto przypomnieć sobie naturalną konstrukcję człowieka, w którym współistnieją potrzeby racjonalne i zmysłowe, nazywane i tajemnicze. Powieść gotycka przywracała „naturalny”, dotychczasowy ład, w którym stare klątwy na powrót stawały się elementem otaczającej rzeczywistości, ale ujęte w racjonalnie wytłumaczalne ramy literatury. Za prekursora powieści nazywanej później gotycką uważa się Horacego Wallopole’a. Jego „Zamczysko w Otranto” zresztą dało nazwę gatunkowi, bowiem podtytuł brzmiał - powieść grozy. Z czasem ukształtował się wzorzec powieści gotyckiej. Oto, co musi zawierać powieść pretendująca do jej miana: element irracjonalny (np. ducha, upiora, widmo), klątwę lub tajemnicę konieczną do rozwiązania, gotyckiego łotra, z którym najczęściej walczy główny bohater. Akcja toczy się na terenie odosobnionym lub co najmniej egzotycznym i dalekim od codzienności. Konieczna jest obecność dręczonej dziewicy, a znaczna część fabuły umieszczona jest w specyficznym otoczeniu - może to być klasztor, stary cmentarz, ruiny zamków, groby. Natura jest nieprzyjazna i dzika, dlatego wilki wyją, lasy są nieprzebyte, a księżyc nie oświetla ciemności nocy. W labiryncie sal i lochów, piwnic czy starych ruin bohaterowi gaśnie światło, migotliwe płomienie świec wywołują cienie, wiatr huczy, pod nogami przemykają się gryzonie, a ściany spowija pajęczyna. W ten sposób buduje się napięcie w niespotykanym dotychczas kształcie.
Z tych doświadczeń czerpie współczesny horror, naturalnie przetwarzając kolejne elementy. Oczywiście przez lata eksploatacji cechy współczesnej literatury grozy uległy zmianom i modyfikacjom. Pozostaje jednak najważniejsza cecha gatunku - budowanie napięcia i gra na emocjach czytelnika. Ponieważ głównym zadaniem horroru jest wywołanie przerażenia, w maksymalny sposób eksploatuje on wszystkie przestrzenie, dając możliwość gry na emocjach strachu. Służą temu precyzyjnie zaplanowane zabiegi językowe i stylistyczne.
Czy zatem „Cień Władcy Sabatu” jest współczesną egzemplifikacją powieści grozy? Wszak świat przedstawiony jak najbardziej odwołuje się do klimatu romantycznego. Radosław Kot zauważa pewną kompilację stylistyczną powieści. „Początkowo nawiązuje do Brama Stokera (z opowiadań raczej niż z najważniejszej powieści), stosując starą receptę Umberto Eco (na początku stary manuskrypt, oczywiście). Atmosferą przypomina również nieco Aleksandra Grina. Po wyjeździe bohatera z Sandomierza zaczynają się nawiązania (bardzo bliskie) do Howarda Philipa Lovercrafta (czyli bardzie thriller SF, niż horror). Po pojawieniu się tradycyjnej postaci Szatana i po wpleceniu wątku niejednoznaczności moralnej Nieprzyjaciela, który także zna cierpienie, mamy do czynienia z wycieczką w kierunku niesamowitych wątków utworów Kafki. W całości przebija nie tyle duch powieści gotyckiej, co atmosfera opowieści grozy niemieckiego postromantyzmu (czyli podobna recepta jak ta stosowana przez Edgara Allana Poe)” [List Radosława Kota do Andrzeja Sarwy… - przyp. Aut.]. Paweł Mateja na swoim blogu literackim wskazuje podobieństwo treści „Władcy do Opowieści Artura Gordona Pyle’a” pióra E. A. Poego (po raz kolejny pojawia się to nazwisko u badaczy literatury Andrzeja Sarwy) oraz opowiadań Karla Hansa Strobla [P. Mateja, Chwała za ramola… - przyp. Aut.].
Najprawdopodobniej jednoznaczna klasyfikacja gatunkowa omawianej powieści nie jest możliwa, zapewne też uproszczeniem byłoby po prostu stwierdzić, że reprezentuje ona swoisty synkretyzm gatunkowy, gdyż plasuje się wyraźnie w obrębie utworów grozy. Osobiście do tej klasyfikacji dodałabym jeszcze jedno pojęcie: otóż niewątpliwie jest to powieść o charakterze chrześcijańskim. Tezę tę potwierdza ostateczny wydźwięk powieści, tworzenie diabelskiej iluzji przez tytułowego bohatera, wprowadzenie postaci księdza - lekarza. Szczegółowo zagadnienie to omawia następny rozdział.
Budowa powieści
Kompozycja powieści
„Cień Władcy Sabatu” kompozycyjnie rozpada się na dwie części. Podział ten podporządkowany jest układowi treści i wiąże się z losami głównego bohatera. Jeżeli przyjmiemy, że część pierwsza jest otwarciem i zawiązaniem fabuły, ekspozycją najważniejszych zagadnień, to druga jest odpowiedzią na nie, nieuchronną konsekwencją decyzji podjętych w części pierwszej. Jak w każdej dobrej powieści grozy (a dla pewnego uproszczenia przyjmiemy w tym miejscu taką klasyfikację) już na pierwszej stronie znajdujemy tajemnicę, a może należałoby powiedzieć Tajemnicę. Stara mapa wisząca w gabinecie ojca głównego bohatera i fascynacja nią dziecka stanowi otwarcie i, jak się później okaże, znak najważniejszej sprawy w życiu Hansa Semberka. Już w tym momencie zostaje wprowadzona najważniejsza postać w powieści: chłopiec, obserwując rysunek mapy, dostrzega na niej zarys budzącej grozę głowy, a w pewnym momencie słyszy szept - polecenie. W ten sposób w pierwszych kilku akapitach zostaje otwarta akcja powieści, do zakończenia której czytelnik jest prowadzony w sposób niezwykle emocjonujący.
Jak na utwór z pogranicza horroru i powieści grozy przystało, narrator przebywa w miejscach naznaczonych tajemniczością. Pierwszym miejscem, które budzi jego niepokój, jest gabinet ojca, miejsce o tyle fascynujące, że zakazane. Stanowczy zakaz kilkakrotnie łamany przez małego Hansa kończy się pierwszą odsłoną mrocznej tajemnicy. Słowa z Apokalipsy wg Św. Jana - ET VIDI LIBRUM SIGNATUM SIGILLIS SEPTEM (I ujrzałem księgę zapieczętowaną siedmioma pieczęciami) i szept nieznanego głosu: Złam pieczęcie… stają się siłą przewodnią w życiu bohatera. Od tej pory będzie poddany myśli o poznaniu tajemnicy.
Kolejne miejsca, przez które prowadzi nas narrator w toku opowieści, potwierdzają tezę o specyficznym klimacie powieści. Kolejno idziemy z nim do klasztoru stryja, zwiedzamy Sandomierz, a w nim, rzecz znamienna, kryptę w kościele św. Jakuba. Później, w drugiej części powieści, miejsce akcji toczy się na nieznanej wyspie, w miejscu, którego nie ma na mapach znanych ludzkości, poza jedyną mapą, będącą w posiadaniu rodu Semberków. Nastrój grozy jest precyzyjnie budowany już od początku utworu. Najpierw zakazany gabinet ojca, jego niespodziewana śmierć w tymże właśnie gabinecie, a końcu rozmowa ze stryjem służą wprowadzeniu tyleż w temat powieści, co utkaniu warstwy emocjonalnej. Zwraca szczególnie uwagę wizyta w klasztorze franciszkańskim. Kiedy Hans podąża za stryjem zakonnymi korytarzami, kiedy czytelnik razem z nim mija schody, ciemne zaułki, ciężkie drzwi, odnieść można wrażenie, że już teraz jesteśmy w centrum akcji grozy, że tu właśnie rozegra się punkt kulminacyjny. Tymczasem takich momentów będzie jeszcze kilka, zanim znajdziemy się w miejscu, w którym rozegra się najważniejsza scena.
Kreśląc linię podróży bohatera, w pierwszej części powieści poruszamy się na linii Bawaria (tu małe, nienazwane miasto) - Sandomierz. Nie dziwi naturalnie fakt, iż Andrzej Sarwa kluczowy moment akcji umieścił w swoim rodzinnym mieście. W całej jego twórczości przewija się ono w mniejszym lub większym stopniu i w każdym z tych momentów da się odczytać niekłamaną miłość do Sandomierza. Kościół św. Jakuba to rzeczywiście miejsce jak najbardziej odpowiednie do stworzenia scenerii grozy. Jeżeli jeszcze dodać do niego listopadową noc, kryptę z rozkładającymi się ciałami zakonników, niknące światło i obecność mrocznego mnicha, to atmosfera staje się godna horroru.
Najbardziej tajemniczym miejscem jest wyspa znana Hansowi z mapy wiszącej w gabinecie ojca. Nie wiemy, w jaki sposób bohater się na niej znalazł, nie wiemy, w jakiej części świata się znajduje. Wiemy tyle, że jest to przestrzeń niezwykła, tajemnicza, nawiązująca do klasyki gatunku powieści grozy i SF.
Pierwsza część powieści utrzymana jest w klimacie tajemniczości, jednak w zasadniczej warstwie ma charakter realistyczny, jeżeli pominiemy postać tajemniczego mnicha pojawiającego się w różnych momentach życia Hansa Semberka. Część druga już od początku utrzymana jest w poetyce fantastycznej. Niejasne pojawienie się bohatera na wyspie to dopiero początek niezwykłości. Upajające kwiaty, potwory w jaskini, a w końcu sama postać Szatana-Bafometa oraz jego przedzierzgnięcie z bezkształtnej masy w kształt znany kulturze tworzą atmosferę koszmarnej bajkowości.
Tym, co świadczy o wartości kompozycyjnej „Cienia Władcy Sabatu” jest to, że czytelnik kilkakrotnie odnosi wrażenie zbliżania się do punktu kulminacyjnego. Czy to w klasztorze franciszkańskim czy w kryptach grobowych w Sandomierzu można ulec złudzeniu, że już teraz odkryje się tajemnica Stanisława Semberka. Za każdym razem jednak narrator każe nam po rozbudzeniu emocji powrócić do toku opowieści i razem z nim iść dalej, ku nowym faktom. Niewątpliwie suspens jest mocną stroną powieściowego pióra Andrzeja Sarwy. Zatem szukając owego najważniejszego momentu w powieści, można kilkakrotnie dać się zwieść. Gdzie, wobec tego, się on znajduje? Czy będzie to moment samodzielnej decyzji Hansa o pomocy Szatanowi, moment, w którym zaczyna czuć do niego sympatię (zwiedziony kłamliwym, diabelskim monologiem) czy może chwila, kiedy zrozumiawszy swój błąd, chce uciec z jaskini, aby nie skonać w miejscu przenikniętym złem w czystej postaci? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, nie wydaje się zresztą ona konieczna. Siła przekazu tkwi właśnie w owej niejednoznaczności zmuszającej do przemyśleń. Twierdzenie to mogłoby być truizmem, gdyby nie głębia treści poruszanych przez autora. Jeżeli roztrząsamy tu rudymentarne pojęcia dobra i zła, to bezrefleksyjność o charakterze egzystencjalnym świadczyłaby o całkowitym niezrozumieniu treści.
Bohater
Narracja prowadzona w pierwszej osobie daje czytelnikowi złudzenie uczestniczenia w wydarzeniach. Hans Semberk prowadzi nas nie tyle po historii najważniejszej przygody swojego życia, co po swoich odczuciach z nią związanych. Czytelnik poznaje go niczym dobrego znajomego i wraz z nim odkrywa tajemnicą rodu. Nie sposób nie poddać się wrażeniu, że również dojrzewa z bohaterem.
Hans Semberk wpisuje się w grono awanturników szukających wielkiej przygody, emocji, poświadczenia własnej męskości, być może również próby dokonania wielkiego czynu. Dane mu było w młodym wieku stanąć na progu tajemnicy i nie oparł się pragnieniu, by ją zgłębić. To klasyczny motyw opowiadający losy bohatera i jeżeli nawet „Cień Władcy Sabatu” nie jest powieścią o dojrzewaniu, to na pewno z każdą kolejną stroną Hans Semberk staje się coraz bardziej mężczyzną, nieodwołalnie porzucając lata młodzieńcze. Nie można mu odmówić rozsądku, choć podjęcie ryzykownej podróży do kraju przodków zapewne nie jest typowe dla statecznego niemieckiego mieszczanina. Tu jednak odzywa się romantyczna niemiecka dusza. To jego własne ‘Sturm und Drang’ na dorosłość i samodzielność decyzji. Nie wie tylko, że jego wolą kieruje - a w zasadzie manipuluje - ten, który od zarania dziejów nazywany jest Nieprzyjacielem. Całkowite oświecenie przychodzi jednak dopiero w ostatecznym momencie, po kilkakrotnym zapewnieniu o tym, że chce pomóc Szatanowi. Z tego momentu trudno się cofnąć, ludzkimi siłami to niemożliwe, ucieczka ku lepszemu światu dokonuje się dopiero po interwencji lekarza okrętowego - kapłana.
Kim jest Hans Semberk? Czy jest figurą człowieka? Czy można doszukiwać się w nim kolejnego wcielenia Everymana? [Everyman - Człowiek - każdy: „Jest to specyficzna konstrukcja bohatera literackiego. Wywodzi się ze średniowiecznego moralitetu o tym tytule. Przedstawia człowieka bez cech indywidualnych, bez twarzy, bez imienia - abstrakcyjnego reprezentanta wszystkich ludzi”. Za: Motyw Everyman’a, [w:] Globalne źródło zawierające streszczenia i recenzje, Internet: http://pl.shvoong.com/humanities/1712464-motyw-everyman-cz%C5%82owiek-ka%C5%BCdy/#ixzz1YZmTrrIi [dostęp: 7 lipca 2011 r. - przyp. Aut]? W warstwie metaforycznej zapewne tak, jednak kilka faktów świadczy o osobnym, personalistycznym ujęciu postaci głównego bohatera. Przede wszystkim jego decyzje są samodzielne, podejmuje je we własnym imieniu, a nawet wbrew wyraźnej woli ojca i stryja (wprawdzie nie wyrażonej wprost, ale czytelnej z punktu widzenia narratora). W ten sposób podejmuje on osobiste decyzje, we własnym imieniu i nie rości sobie prawa do stania się przedstawicielem ludzkości. Jednocześnie chce zostać zadośćuczynieniem dla Szatana, kiedy zwiedziony jego manipulacjami, pragnie mu pomóc. W ten sposób ma naprawić zło, jakiego ten doznał od ludzi. Naiwność? Niekoniecznie. Jeżeli czytać „Cień Władcy Sabatu” w kontekście losów głównego bohatera, to nasuwa się wniosek przerażający - jak bardzo człowiek daje się zwieść diabłu. Nie jest to słowiański, lekko głupkowaty, swojski diabeł z widłami, prowadzący chłopski wóz na bezdroża. Mamy tu do czynienia z wielką siłą, ukierunkowaną na zniszczenie. Tej machinie manipulacji ulega Hans, a przed nim kilka pokoleń Semberków. Pierwszy, Stanisław, oddał duszę w zamian za bogactwo, pogrążając swój ród na siedem pokoleń. Liczba siedem naturalnie nie jest przypadkowa, numerologia przypisuje jej znaczenie symboliczne. Ostatnie pokolenie, które miało pozostawać we władzy Szatana reprezentuje właśnie bohater powieści. I on płaci najwyższą cenę za obietnicę przodka, jednocześnie uwalniając ród od powiązań z diabłem.
Postać Szatana
Postać Szatana w literaturze i kulturze przybiera różne kształty, formy, sposoby obrazowania. Niewątpliwie jest ona jednym z ważniejszych pojęć kulturowych i jako taka tkwi w zbiorowej świadomości. Andrzej Sarwa na nowo powołuje do realnego kształtu owo pojęcie. Jeżeli pamiętać, że demonologia znajduje się w sferze osobistych zainteresowań autora, tym bardziej warto zastanowić się nad kreacją Złego Ducha w powieści.
Pojawia się on najpierw jako budząca grozę twarz rysująca się na starej mapie, a wzbudzająca ogromną fascynację małego chłopca. Nic dziwnego, że dziecko lgnie ku rzeczom zakazanym (a takim był gabinet ojca), jednak siła przyciągania jest tak wielka, że już na pierwszych stronach utworu rodzi podejrzenie o jej pozaludzkiej proweniencji. Na progu dorosłości Hans, osierocony przez ojca i stryja, słyszy wezwanie tajemniczego głosu i dodatkowo ponaglony ciekawością rodzinnej tajemnicy podąża w jej ślad. Diabeł nie naciska, nie nakazuje żadnych decyzji. On tylko kusi, nakłania, podpowiada. To klasyczna metoda jego działania i tę właśnie metodę zastosował w konstrukcji jego postaci Andrzej Sarwa. Od czasów rajskich człowiek sam podejmuje decyzje, niejednokrotnie ulegając szatańskim podszeptom, nie inaczej jest w historii Hansa Semberka. W efekcie dostaje się on w sam środek planu zła, mającego na celu zagładę jego samego, a później całej ludzkości.
Rzecz znamienna, że Szatan budzi strach, mimo tego, iż ma na celu zwabienie człowieka. Wszyscy przodkowie Hansa, którzy mieli kontakt z tajemniczym mnichem, umierają nagle, z wyrazem przerażenia na twarzy. Ten strach był przyczyną ich śmierci. Najwyraźniej proces ten widać w przypadku stryja Sebastiana, gdy stary zakonnik kończy życie w momencie zobaczenia diabelskiej twarzy.
Szatan jest mistrzem kamuflażu i kłamstwa. Tę metodę działania kultura zna od zarania, tę samą metodę przyjął, zwodząc kolejne pokolenia Semberków. W sam środek sideł wpadł młody Hans, czy to ze względu na swą młodość i brak doświadczenia czy też z powodu podjęcia dialogu z Szatanem. Paradoks polega na tym, że im bardziej się zgadza na propozycje Złego, tym bardziej ulega jego manipulacjom. Diabeł do niczego nie nakłania, on tylko podaje fałszywy obraz rzeczywistości. Kiedy udaje mu się wzbudzić w sercu Hansa ciepłe uczucia pod swoim adresem, zdobywa jego duszę. To największe osiągnięcie diabła: tak omotać człowieka, by on sam, dobrowolnie oddał się we władanie złych mocy.
Kluczowa dla historii Hansa Semberka jest chwila, kiedy dobrowolnie decyduje się na pomoc Szatanowi. Diabeł nie robi tego w jednorazowym akcie. Stopniowo oswaja ze sobą młodego człowieka. Począwszy od szeptu zasłyszanego w gabinecie ojca i rysunku twarzy na starej mapie, poprzez pojawienie się w postaci tajemniczego mnicha i wezwanie na wyspę, diabeł odsłania swoją twarz i intencje pomału, stopniowo. Przyczyną takiego gradualnego działania może być świadomość, że człowiek nie jest w stanie znieść całej wiedzy o diable. Być może również Szatanowi potrzeba w pełni dobrowolnej decyzji człowieka, tę jednak może uzyskać jedynie dzięki kłamliwemu przedstawieniu rzeczywistości, podawanemu w małych dawkach.
Pierwszy moment ujawnienia ma miejsce w kryptach kościoła św. Jakuba, gdzie Hans udaje się w celu odkrycia tajemnicy swego przodka Stanisława. Awanturnicza przygoda, wciąż jeszcze mieszcząca się w granicach młodzieńczej brawury, w tym miejscu przechodzi w horror. O ile jeszcze potajemne wejście do krypty grobowej w kościele oo. dominikanów można wytłumaczyć poszukiwaniem przez młodego człowieka rodzinnej tajemnicy, nawet jeżeli wiedzie ona przez podziemną kaplicę pełną rozkładających się trupów, to już spotkanie z tajemniczym mnichem przekracza wszystkie dostępne w świecie rzeczywistym doznania. Postać ta pojawiająca się dotychczas jedynie jako efemeryczna zjawa, tym razem staje twarzą w twarz z ostatnim z rodu Semberków. W tym przypadku określenie „stanąć twarzą w twarz” nabiera nowego znaczenia. Oblicze mnicha jest przerażające, budzi sprzeciw tak na poziomie estetycznym jak i duchowym. Ukazuje się dopiero jednak w tym momencie, w którym Hans decyduje się posiąść obiecaną wiedzę. Tu powtarza się biblijny dialog przełożony na XIX-wieczne realia. Mnich-Szatan jak w raju pyta bohatera, czy chce zdobyć wiedzę. Ta ma uczynić człowieka równego Bogu. Pragnienie jej posiadania rodzi się w młodym człowieku tak mocno, że w końcu decyduje się wbrew rozsądkowi zaufać diabłu. Dopiero w tym momencie mnich podnosi kaptur. Opis jego twarzy jest godzien miana klasycznie turpistycznego. Poszczególne jej elementy są tak charakterystyczne dla utrwalonego w kulturze wężowego obrazu diabła, że czytelnik (i prawdopodobnie sam bohater) nie ma wątpliwości, kim jest stojąca przed nim istota. I tak głowa jest pokryta łuską, głos przypomina syk, a język jest rozwidlony na końcu. Momentem przypieczętowującym pakt jest diabelski pocałunek, w którym łączy się groza, erotyka i definitywność podjętej decyzji. Od tej chwili Hans Semberk jest we władaniu diabła. Ten znika, pozostawiając swą ofiarę z tajemniczą szkatułką, w której spodziewa się odnaleźć rozwiązanie mrocznej tajemnicy. Te nadzieje jednak okazują się płonne, Szatan znów zwodzi. W wykopanej szkatułce znajduje się nienazwana moc, siła budząca lęk. Najprawdopodobniej dzięki tej sile Hans przenosi się na tajemniczą wyspę, otwierając tym samym najbardziej mroczny rozdział swojego życia.
To przedzierzgnięcie się w istotę podległą złu jest gwałtem na ludzkiej naturze, która ze swej istoty jest stworzona do miłości, jak stwierdza bohater, dlatego Hans staje się narzędziem w ręku potężnej siły.
Istotę diabelskiego planu stanowi proces przedstawiony w drugiej części powieści, a wiodący do zagarnięcia ludzkiej duszy i zyskania siły w celu zawładnięcia światem. Prawdziwe oblicze odsłania stopniowo, wprowadzając człowieka w labirynt swojego świata. Kiedy Hans znajduje się na wyspie (nie wiadomo, w jaki sposób), przechodzi proces, który można by określić jako wtajemniczenie czy oczyszczenie. Zapowiedź tego, co go spotka, znajdowała się na misternie wykonanym wieczku starej szkatułki, znalezionej w krypcie Semberków. I tak kolejno bohater przechodzi przez próbę upajających kwiatów, spotkanie z potworami z jaskini, by w końcu po raz kolejny stanąć przed tajemniczym mnichem. Ten prowadzi go do najmroczniejszego zakątka, przed potworną postać Bafometa. Ostateczna decyzja poddania się władzy Księcia Ciemności poprzedzona jest wypełnieniem proroctwa czy może namowy usłyszanej w dzieciństwie. Hans łamie siedem pieczęci księgi, ta jednak okazuje się pusta. To pierwsze rozczarowanie, jakiego doświadcza człowiek w spotkaniu z diabłem - wielka tajemnica staje się nic nie wartym kłamstwem. Prawdziwe są natomiast konsekwencje podjętych decyzji. Pierwszy krok prowadzi ku rytuałowi, który ma dać postać emanacji zła.
Opis celebracji tego rytuału łączy cechy ceremonii liturgii chrześcijańskich, pogańskich i satanistycznych. W głębi jaskini, pośrodku wyspy znajdujemy się w centrum tytułowego sabatu, a jego władca niszczy człowieka, posługując się jego własną wolą. Największym osiągnięciem manipulacji psychologicznej Szatana jest fakt wmówienia młodemu Semberkowi tego, iż to on sam jest istotą cierpiącą, pokrzywdzoną, odrzuconą, a sprawcą tego cierpienia jest Bóg. Książę Ciemności jest mistrzem kłamstwa i Andrzej Sarwa doskonale przedstawia metodę diabelskiego działania. Prowadzi czytelnika przez meandry działania Szatana, nie pozwalając czytelnikowi odetchnąć od makabry opisywanych scen. Wydaje się, że punkt kulminacyjny powieści ma miejsce w momencie, kiedy do Hansa dociera prawda o tym, co zrobił. Jego przekraczająca ludzkie możliwości próba ucieczki i ocalenia duszy przy pomocy lekarza okrętowego - kapłana jest już zezwoleniem na katharsis, bez którego czytelnik pozostałby z uczuciem bezsensu i niejasnym pojęciem rozkładu sił w świecie. Sarwa daje ostatnie słowo Bożemu miłosierdziu, jednak nie pozostawia złudzeń co do tego, że zło zostało pokonane, ma zbyt wielką świadomość metod działania Szatana. W scenach na statku kolejny raz pokazuje przewrotność złego ducha. Przybranie postaci pięknej kobiety, namawianie do zabicia lekarza, a w końcu obietnica zemsty za wyślizgnięcie się z jego władzy pokazują moc Władcy Sabatu. Postać ta została skonstruowana zgodnie z biblijnym archetypem Szatana. Prowadzi człowieka na manowce przy pomocy zdradliwych pytań, obiecuje posiadanie wiedzy, w przez to władzy, by w końcu okazać się wielkim niszczycielem.
Nasuwa się w końcu pytanie o istotę przekazu powieści. Czy jest to horror, nawiązujący do klasyki gatunku, oscylujący na granicy powieści grozy i moralitetu? Czy może w najgłębszej warstwie jest to powieść o przesłaniu ostrzegawczym, wręcz ewangelizującym? Jeżeli odczytać „Cień Władcy Sabatu” w ujęciu teologii chrześcijańskiej, nietrudno dostrzec, że wewnętrznie aż krzyczy ona przekazem ostrzegającym przed diabłem, przed wejściem w jakiekolwiek kontakty z nim. Wyżej przytoczona analiza treści i budowy powieści dowiodła, że jest ona horrorem, łączącym najlepsze konwencje gatunku, jednocześnie niepozbawionym świeżości i nowatorstwa w ujęciu tematu. W tym miejscu pozwolę sobie na osobistą interpretację utworu. „Cień Władcy Sabatu” to powieść-transparent ostrzegający człowieka.
W sposób daleki od nachalnego pouczania Andrzej Sarwa napisał utwór ostrzegawczy. Zdaje się, że poza profesjonalnym zaangażowaniem literackim dochodzi tu do głosu osobiste doświadczenie Boga, Jego miłosierdzia i wiedza na temat działalności złego ducha w świecie. Na pewno wpływ na dobór tematu i sposób jego ujęcia miało zainteresowanie autora zagadnieniami demonologii i eschatologii.
Czy można jeszcze coś dodać? Chyba tylko to, że jednoznaczna klasyfikacja powieści zdaje się być niemożliwa i to właśnie stanowi o jej wartości. O ponadczasowości zadecydują czytelnicy.
Źródło: A. Głąb, Wstęp, [w:] A. Sarwa, Cień władcy Sabatu. Powieść grozy, Sandomierz 2011, s. VII-XX.
Kto by chciał nabyć książkę, której pierwszą część stanowi "Cień władcy Sabatu" (są jeszcze dwie kolejne: "Szepty i cienie oraz ziarna ocalenia") to jest dostępna tutaj: