Opowieść o Żydówce Judycie
Rozwaliny...
Księcia Henryka Sandomierskiego, gdy w Ziemi Świętej bawił, straszne dotknęło nieszczęście, bo zbył się rozumu! Oto bowiem, gdy którejś niedzieli jechał konno w orszaku króla jerozolimskiego na Mszę do Bazyliki Grobu Świętego, zauważył w jednym z okien pannę przecudnej urody.
Od pierwszego wejrzenia rozmiłował się w niej tak okrutnie, że nie mógł już żyć bez onej. Poszedł tedy do domu, w którym ją wówczas ujrzał – a był to dom ormiańskiego kupca – i odkupił odeń cudne dziewczę, które okazało się żydowską niewolnicą.
Chciał ją książę uczynić swą panią i prawowitą małżonką, wszelako zgiełk się okrutny podniósł przeciw niemu i to nie tylko śród Franków, Italczyków, Niemców czy Angielczyków, ale nawet i w jego własnej drużynie! Bo jakże? Pan możny i książę udzielny miałby połączyć swój los z losem niechrzczonej prostaczki podłego stanu? Jakiż to wstyd dla rycerstwa!
Lecz rozstać się z nią Henryk i nie chciał, i nie potrafił. Gdy przyszło mu wracać do Polski, zabrał ze sobą Judytę (bo takie imię nosiła Żydówka). Zamieszkali oboje na sandomierskim zamku ku zgorszeniu tak możnych, jako i pospólstwa.
I szemrano, i wymówki czyniono książęciu, a biskupi straszyli go klątwą, jeśli dziewki nie przepędzi na cztery wiatry, a niegodnej miłości się nie wyrzeknie, aż w końcu uległ i ogłosił, że ją odprawi. Lecz owo w tym samym prawie czasie ogłoszono również, iż Judyta na jakąś ciężką, a nieznaną chorobę zapadła, a później nikt jej już nie widział i wszelki słuch o niej zaginął, i nikt nie wiedział, co się było stało.
Bajali ludzie i bajają dotąd – a osobliwie Żydzi – że książę Henryk podziemny pałac jej pobudował i że oboje – nieśmiertelni dzięki jej żydowskim czarom – żyją tam aż do dnia dzisiejszego. Lecz tak naprawdę to zmarła, nieboraczka, a on tak ją kochał, iż w tajemnicy z przepychem grób jej urządził. I pewnie póki siedział na zamku, przychodził doń podziemnym chodnikiem płakać przy jej trumnie.
Lecz rychło ruszył z Bolkiem Kędzierzawym na wyprawę przeciw Prusom, a na owej wyprawie, jak powiadali ci, którzy tam z nim byli, książę jakoby umyślnie szukał śmierci w bitwie. I nie wrócił, niebożę, już z tej wojny...
(Wątek opowieści o Judycie zapożyczyłem z Wycieczki do Sandomierza Jarosława Iwaszkiewicza).
© Andrzej Juliusz Sarwa 2018
Książkę w wersji papierowej można kupić tutaj:
Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: