wtorek, 11 września 2018

LEGENDY SANDOMIERSKIE (23) - Hieronim Gostomski (?-1609)

Hieronim Gostomski (?-1609)


Przedziwnie splatają się czasem losy ludzkiego żywota. Po bardzo krętych drogach i dróżkach wędrujemy, aż wreszcie trafiamy na tę właściwą, którą już do końca swych dni będziemy podążać.

Z możnego rodu był to pan – Hieronim Gostomski herbu Nałęcz, syn Anzelma, wojewody rawskiego. Ale nie tylko szlachetność rodu wynosiła go ponad innych, lecz również uczciwość, wierność Matce – Ojczyźnie, stałość zasad i prawość charakteru. Wszystkie te cechy sprawiły, że znalazł uznanie w oczach królewskich, coraz wyższych dostępując urzędów i godności, aż w końcu został mianowany wojewodą poznańskim i starostą sandomierskim.

Do tej pory, mówiąc w samych superlatywach o bohaterze tego wspomnienia, nie powiedziałem o jednym nader ważnym fakcie – nie był on katolikiem, lecz luteraninem. A tak wiernym był synem Kościoła ewangelicko-augsburskiego, iż by krzewić jego zasady, nie szczędził ni sił, ni grosza. Mając świadomość, iż w Polsce brakuje wykształconych luteran, umyślił ufundować obszerne kolegium, które by dzieci protestanckich panów kształciło. Aby zaś owo dzieło zrealizować, niemałe zgromadził środki.

Otóż, pan Gostomski miał syna, którego posłał do Poznania, do tamtejszych szkół prowadzonych przez ojców jezuitów. Dla pewności wszakże, iżby mu „czarne katolickie gawrony, papiści przeklęci”, syna na swoją nie przekabacili stronę, jako zabezpieczenie i ochronę przed zgubnymi wpływami jezuitów na duszę potomka przydał mu stróża – luterskiego ministra, czy też pastora, jak inni mówią.

Czas jakiś wszystko szło gładko i po myśli pana wojewody. Niestety, ów minister luterski, czy to sprowokowany przez ojców, czy może z własnej woli, jął się z nimi wdawać w dysputy. I w tym boju poległ! Jezuici nie tylko dowiedli mu ponad wszelką wątpliwość, że prawda Chrystusowa znajduje się wyłącznie w Kościele katolickim, ale na dobitkę nakłonili go, iżby tego Kościoła stał się członkiem. Na wieść o tym wydarzeniu taka wojewodę ogarnęła wściekłość, że – jak pisze nieoceniony ojciec Florian Jaroszewicz reformat –

„ ...pojmać go [tegoż byłego luterskiego ministra – przyp. A. S.] kazał, do siebie przywieźć, a nagroziwszy do więzienia wtrącił. Ochłonąwszy jednak z gniewu, nie tylko że go z ciężkiego tarasu uwolnił, ale też często z nim z strony wiary rozmawiał, a z mądrych wywodów zabrał pochop do czytania ŚŚ. Doktorów: Hieronima, Augustyna, Grzegorza, których im pilniej czytał, tym mu coraz większe światło o prawdzie wiary katolickiej z ich nauki wynikało. Przeto przyzwał do siebie księdza Konariusza, jezuitę, któremu gdy wątpliwości swoje koło wiary wynurzył, a ten ich szczęśliwie i mądrze pismem i racjami zbiwszy uspokoił, Hieronim nie śmiał już Duchowi Świętemu sprzeciwiać się, i owszem, publicznie wyrzekł się herezji (...) z tak wielkim pożytkiem, że siła bardzo zacnych panów jego torem do owczarni Chrystusowej się nawracało, a między nimi brat jego rodzony Jan – kasztelan rawski”.

I tak oto wojujący protestant całkowicie się zmienił i przeobraził w syna świętego rzymskiego Kościoła.

Pieniądze, jakie Hieronim zebrał, by ufundować szkołę protestancką, teraz jako starosta sandomierski na podobny cel obrócił, wznosząc w Sandomierzu, drugiej po Krakowie stolicy Małopolski, wspaniałe kolegium, które dziś na jego cześć nosi nazwę Collegium Gostomianum. Osadził w nim, w pierwszych latach XVII wieku, ojców jezuitów. Z czasem powstało przy nim także jezuickie seminarium duchowne oraz drukarnia.

Ba! Na tym darowizny Hieronima dla Kościoła i biednych się nie skończyły. (Nie będę wymieniał wszystkich, lecz tylko sandomierskie). Wzniósł bowiem pan Gostomski u podnóża sandomierskiego zamku królewskiego kościół pod wezwaniem św. Hieronima, a przy nim przytułek dla ubogich i szpital dla chorych. Świecąc przykładem, był znakiem prawdy Kościoła katolickiego i wiernym świadkiem Jezusowym.

Wpierw był jak ślepiec, po omacku szukający drogi, teraz sam prowadził wielu, którzy zechcieli podążyć jego śladem ku Światłości Wiekuistej. Ojciec Jaroszewicz o końcu jego drogi pisze: „Tak zasłużony Bogu, Ojczyźnie, Przyjaciołom, Kościołowi, ubogim, w Katolickiej Wierze życia swego dokonał i po nagrodę statecznej Wiary poszedł do Boga, którego Imieniu sława na wieki. Amen”.

Collegium Gostomianum w Sandomierzu, (2009) fot. Elżbieta Sarwa

A sandomierskie Collegium Gostomianum już przeszło czterysta lat służy młodzieży, licząc się do najstarszych szkół w Polsce...


© Andrzej Juliusz Sarwa 2018


Książkę w wersji papierowej można kupić tutaj:


Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: