sobota, 1 września 2018

Ósmy dzień tygodnia. Rzeczy ostateczne człowieka i świata. Eschatologia Kościoła Wschodniego. (7)

Śmierć cielesna


W okresie od upadku Prarodziców aż do męki krzyżowej Pana Jezusa samo słowo śmierć budziło trwogę i przerażenie. Oddzielenie duszy od ciała oznaczało bowiem nie tylko śmierć, ale także i szeol (otchłań), który budził lęk, a dokąd udawali się ludzie po śmierci: 

„Szeol rozszerzył swą gardziel, rozwarł swą paszczę nadmiernie; wpada doń tłum miasta wspaniały i wyjący z uciechy. Poniżony będzie śmiertelnik, upokorzony człowiek, a oczy dumnych będą spuszczone”. (Iz 5, 14-15 BT) 

albo: 

„...wielkie było dla mnie twoje miłosierdzie i życie moje wyrwałeś z Szeolu”. (Ps 86 (85), 13 BT) 

A śmierci i szeolu bali się nie tylko grzesznicy, ale także ludzie święci, ponieważ oznaczało to, przejście w stan gdzie nie panowała radość, a wyłącznie oczekiwanie na zmianę losu, która miała nastąpić nie wiadomo kiedy.


Frans Francken (1581-1642), Król i Śmierć przygrywająca na skrzypcach, źródło: Wikimedia Commons

Tak to wyglądało do przyjścia Chrystusa, lecz po Wcieleniu Boga, Jego Męce Krzyżowej, zejściu do szeolu1, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu, wraz ze śmiercią Jezusa, śmierć została definitywnie pokonana2, a jej oścień złamany. Od tej chwili śmierć przestała już być czymś ostatecznym, a stała się jakby snem. Chociaż nadal nie przestaje budzić lęku, jako coś ostatecznego w doczesności. Św. Andrzej z Krety tak mówi na ów temat: 

„Przybliża się koniec, duszo, przybliża, a Ty nic nie czynisz, nie przygotowujesz się. Czas skraca się, powstań, Sędzia jest już blisko, u drzwi, czas życia przemija jak sen, jak kwiat, przeto dlaczego na próżno szamotamy się?”3

Żyjący zaś na przełomie IV i V wieku św. Teofil Aleksandryjski tak powiada: 

„Jakiż strach, jakie drżenie nas ogarnie, w jak trudnej znajdziemy się sytuacji i położeniu, kiedy dusza odejdzie od ciała! Wystąpi bowiem przeciw nam potężna armia nieprzyjacielskich mocy, książęta ciemności, źli władcy tego świata, złe duchy – przeciwnicy Boga. I jak na sądzie staną przeciwko duszy, oskarżając ją o wszystkie grzechy, które popełniła świadomie czy nieświadomie, od młodości aż do wieku, w którym została zabrana. (...) Będą też stały moce świętych Aniołów naprzeciw nieprzyjacielskich i będą przedstawiały jej dobre uczynki”.4

Tak więc, dzięki niezmierzonej miłości Bożej przychodzimy z niebytu do istnienia i wznosimy się ku wieczności. Lecz aby ją osiągnąć (doświadczyć) najpierw musimy przejść przez śmierć cielesną, która nie jest już śmiercią wieczną, ale której i tak wszyscy się lękamy. Jest to jedyna droga wiodąca do wieczności. „Droga śmierci” jest jedna dla wszystkich ludzi, a innej nie ma. Śmierć cielesna to jedyny most, którego nie sposób obejść, albo ominąć, a który nas prowadzi do życia pozagrobowego. Ale prócz tego śmierć cielesna to nie tylko powszechna konieczność i powszechny kres, to nie tylko kielich, który każdy z nas musi wychylić, lecz także „Boży miecz” nieoszczędzający nikogo. Bo rzeczywiście – nie omija on ni króla, ni arcykapłana, ni młodzieńca, ni kogoś o zadziwiającej urodzie. Śmierć nie zważa na dziecko, na łzy wylane w rozpaczy, nie lęka się wodza, nie daje się przekupić pieniędzmi, nie ma względu na osobę, ani na dostojeństwo czy urząd, lecz jednako traktuje wszystkich.5

Dlaczego zatem nie znamy czasu swojej śmierci? 

Temu, kto zadaje owo pytanie, dlaczego Pan Bóg zawczasu nie obwieszcza ludziom chwili, w których przyjdzie rozstawać się z doczesnością, możemy odpowiedzieć słowami Psalmisty: 

„Twoja sprawiedliwość – jak najwyższe góry; Twoje wyroki – jak Wielka Otchłań...”. (Ps 36 (35), 7 BT) 

Tak, plany i mądre działania Boże są niezbadane niczym morskie głębiny. Można wszakże stwierdzić, iż Bóg zataja przed nami naszą przyszłość i nie oznajmia nam czasu naszej śmierci, między innymi z powodu miłości, jaką ku nam żywi.6

Poza tym Pan Bóg daje nam czas na to, abyśmy nawróciwszy się, powrócili do Niego, zaskarbiając sobie tym samym życie wieczne. 

Niektórzy ludzie powiadają: „O, gdybym znał czas mojej śmierci, dołożyłbym wszelkich starań, aby stanąć godnym przed Tronem Bożym, ale tak?...”. Nierozumne to słowa, bo i cóż za zasługę miałby człowiek, gdyby zaczynał żyć w zgodzie z Bogiem dopiero wtedy, gdyby już miał pewność, że właśnie jego życie dobiegło kresu? I jakąż wartość miałyby wtedy jego dobre czyny – niespełniane przecież dobrowolnie, lecz niejako wymuszone sytuacją? Wszak w swym postępowaniu nie kierowałby się miłością, lecz strachem! I jakąż to motywację mieliby ludzie do ustawicznego czynienia dobra, gdyby z góry znali datę swej śmierci?7

Święty Nikodem radzi nam pamiętać, że „...śmierć to nieoczekiwany złodziej, o którym nie wiemy, kiedy przyjdzie. Może się on zjawić w tym dniu, w tej godzinie, w tej minucie. Fakt, że wspaniale czułeś się z rana, nie znaczy, że musisz ujrzeć wieczór, a kto doczeka wieczora, nie koniecznie musi dożyć poranka... Tak więc wyciągnij z tego wniosek, mój bracie, i sam sobie powiedz «Jeśli mnie czeka umieranie, a śmierć niespodziana jest możliwa, co może się stać ze mną nieszczęsnym? Jeśli nawet doświadczę wszelkich rozkoszy światowych, to jaką wówczas korzyść odniosę? Bo cóż otrzymam w zamian za grzech? Co będzie ze mną, jeżeli zło czynić będę? Idą za mną Szatan i złe żądze idą, ale ja nie chcę im być posłusznym, aby się w grzechu nie pogrążyć.»8

Zatem nie znając daty śmierci, możemy żyć przede wszystkim w taki sposób, że dobro wybieramy dla dobra, miłość dla miłości, że decydujemy się na życie w zgodzie z ewangelią dla jej wartości. I dopiero wtedy mamy możność przeżywać każdy dzień w przyjaźni z Bogiem i ze spokojnym sumieniem.. I w taki tylko sposób możemy osiągnąć zasługę i stanąć z naręczem dobrych uczynków na Strasznym Sądzie Chrystusowym. 

Jest rzeczą oczywistą, że śmierć w każdym człowieku budzi lęk, a lęk ów budzi cierpienie. Ten strach odziedziczyliśmy po Prarodzicach, którzy złamali zakaz Boży, dlatego i nasz strach, jako część dziedzictwa wynikającego z grzechu pierworodnego jest w tym kontekście całkowicie zrozumiały.9


Joseph Wright of Derby (1734-1797), Stary człowiek i Śmierć, źródło: Wikimedia Commons

Lecz przecież chrześcijanin jest świadom tego, że aby osiągnąć życie wieczne, wpierw musi przekroczyć ową bramę, wiodącą go ku nieśmiertelności – paradoksalnie, ową bramą prowadzącą do wiecznego życia, jest właśnie śmierć fizycznego ciała. 

Niemniej ludzie – choć zdają sobie z tego sprawę – śmierci się jednak lękają. A przyczyn owego lęku jest kilka. 

Często lęk przed śmiercią zasiewa w ludzkich sercach największy wróg człowieka – Szatan. Ten chytry nieprzyjaciel chce w nas bowiem wzbudzić panikę, po to, aby zachwiać naszą wiarę w szczęście i miłość Boga do człowieka, po to, by zrealizować swój cel i sprowadziwszy nas z drogi Bożej, ostatecznie zawładnąć naszą duszą.10

Wielokroć nasz strach przed śmiercią wynika ze słabości naszej wiary.11 Materializm, jaki ma dziś władzę – zda się nieskrępowaną – nad duszami ludzkimi sprawia, że śmierć jest strasznym wydarzeniem dla tego, kto dobra upatruje w tym, co posiada, co mu się udało zgromadzić za życia. Toteż gdy nadchodzi kres takiego człowieka, ciężko mu się rozstać z majątkiem i lęka się umierać, ba! on buntuje się przeciw konieczności umierania! Lecz jeśli ktoś żyje z Bogiem i w Bogu, wie, że właśnie Boga po śmierci osiągnie! Czyja wiara jest jednak słaba, ten nie ma pewności, co mu się przydarzy, co z nim będzie, gdy już wyda ostatnie tchnienie. 

Inną z przyczyn lęku przed śmiercią jest przesada w ocenie wartości doczesnego życia. Czy może raczej jego znaczenia w wymiarze ponadczasowym. Faktem jest, iż życie to dar Boga i dlatego winniśmy szanować go i kochać, nie zapominając wszakże, że po upadku Prarodziców w Raju rodzaj ludzki począł przypisywać życiu daleko większą wartość, niż ono rzeczywiście posiada. Święty Atanazy Wielki powiada, że wraz z grzechem Prarodziców namiętność pragnień wtargnęła do naszych dusz i owładnęła nimi, my zaś poczęliśmy się do tego stopnia tym rozkoszować, że lękamy się je utracić. W rezultacie dusza „boi się śmierci i oddzielenia od ciała”.12

Jeszcze inna z przyczyn, dla których człowiek drży przed śmiercią, leży w tym, że obawia się on o swój przyszły los, o los, jaki czeka grzesznika. Święty Jan Złotousty ujął to bardzo celnie: „Gdyby naszymi duszami owładnął lęk przed piekłem, nie mógłby nami owładnąć strach przed śmiercią. To tak jak z chorobami, które dotykają ciało – poważniejsza, groźniejsza niejako przytłumia dolegliwości powodowane przez tę mniej groźną” 13

Boimy się śmierci także wówczas, gdy nie owładnęło naszymi sercami nienasycone pragnienie Królestwa Niebieskiego, nie przeniknęła nas miłość Królestwa i nie rozpłomieniło nas pożądanie przyszłego szczęścia.14

Lękamy się śmierci także i dlatego, iż nader powierzchownie oceniamy rzeczy i nie zagłębiamy się, czym takim w istocie jest śmierć. Bardzo ważne będzie zwrócenie w tym miejscu uwagi na słowa św. Jana Chryzostoma15, że śmierć to nic innego jak zmiana... przyodziewku! Dusza bowiem przyobleczona jest w ciało, tak jak ciało przyobleczone jest w odzienie. Ale odzienie owo zdejmujemy z siebie, układając się do snu, podobnie i śmierć zdejmuje z nas odzienie ciała na pewien czas, abyśmy po zmartwychwstaniu na nowo mogli je przyoblec, tyle że już „odświętne”, jakościowo inne, bo chwalebne! Śmierć to nic innego jak coś, co może przypominać sen. Jeśli zatem lękasz się śmierci, to i snu powinieneś się lękać.16

Wreszcie strach przed śmiercią spowodowany jest także obojętnością względem grzechu, lekceważeniem wagi grzechu, brakiem oporu przeciw niemu i brakiem przeciwstawiania się mu. Boimy się śmierci, nie prowadząc surowego życia, jakie przystoi chrześcijaninowi, pokochaliśmy bowiem je delikatne, rozkoszne, beztroskie i bezpieczne. Natomiast życie prawdziwie chrześcijańskie to najskuteczniejszy środek chroniący nas od strachu przed śmiercią. Jeżeli zatem chrześcijanin każdego dnia niesie swój krzyż, z cierpliwością prowadząc walkę ze złem i grzechem, to śmierć mu nie jest straszna! Gdy jednak grzechu się nie lęka, wtedy jego dusza drży w oczekiwaniu końca doczesnej wędrówki.17

Śmierć to wrota do wieczności i jeżeli tę prawdę stale będziemy mieć w pamięci, to przezwyciężymy strach przed śmiercią, a nawet – może i śmierci pragnąc? Pamiętając, że jeśli będziemy żyli, zgodnie z Prawem Bożym, owe „wrota do Wieczności” wpuszczą nas do świata światła, ciepła i miłości, nie zaś do świata ciemności, smrodu i nienawiści. 

„Ale – można zadać pytanie – jak po ludzku rzecz biorąc, nie zapłakać, gdy spotkamy śmierć na naszej drodze? Gdy spojrzymy na śmierć bliskich, czasem na taką, która wyda się nam zgoła bezsensowną? Jakże więc, pytamy, nie zapłakać? Ale czy się nam, chrześcijanom, godzi to czynić?” 

Tak, bo i samo Słowo Boże do tego zachęca, choć nie zachęca do przesady w płaczu, ale raczej do umiaru: 


„Synu, wylewaj łzy nad zmarłym 
i jako bardzo cierpiący zacznij lament, 
według tego, co mu przystoi, pochowaj ciało 
i nie lekceważ jego pogrzebu! 
Płacz gorzko i z przejęciem uderzaj się w piersi, 
zarządź żałobę odpowiednio do jego godności, 
dzień jeden lub dwa, dla uniknięcia potwarzy, 
potem już daj się pocieszyć w smutku! 
Ze smutku bowiem śmierć następuje: 
smutek serca łamie siłę. 
Tylko do chwili pogrzebu niechaj trwa smutek, 
bo życie udręczone przekleństwem dla serca. 
Nie oddawaj smutkowi swego serca, 
odsuń go, pomnąc na swój koniec. 
Nie zapominaj, że nie ma on powrotu, 
tamtemu nie pomożesz, a sobie zaszkodzisz. 
«Pamiętaj o moim losie, który będzie też twoim: 
mnie wczoraj, tobie dzisiaj». 
Gdy spoczął zmarły, niech spocznie i pamięć o nim, 
pociesz się po nim, skoro już wyszedł duch jego”. 

(Syr 38, 16-23 BT)

Podobnie poucza nas Św. Jan Złotousty: „I ja tego [płaczu] nie zabraniam”, bowiem „nie jestem zwierzęciem, anim ludzkich uczuć niepozbawiony”. Śmierć bliskiej osoby nie może nie wzbudzić w człowieku żalu. I to, że płacze się nad zmarłym nie jest niczym niestosownym, wszak sam Zbawiciel dał nam przykład, gdy zapłakał nad śmiercią Łazarza. Tak więc i ty w taki sam sposób postępuj: płacz, ale cicho, płacz, ale właściwie, płacz, ale ze strachem Bożym”.18

Jeśli w taki sposób płaczesz, nie będzie owo oznaczać, że nie wierzysz w zmartwychwstanie, ale jesteś zwyczajnie, po ludzku smutny, niezałamany i zrozpaczony, to tylko rozłąka z bliskim sprawia ci ból. Więc płacz tak, jakbyś żegnał się z kimś, kto wyjeżdża do dalekiego kraju.19

Każdy chrześcijanin może zatem spotkać się ze śmiercią bez lęku, będąc wdzięczny za prawdę o niej odkrytą nam przez Boga-Człowieka, prawdę o zwycięstwie nad śmiercią i wszelkim Złem, z którego ona wzięła początek.20

Sądzę, że należy zaznaczyć jeszcze jedno, jeszcze jedną ważną rzecz, to mianowicie, iż ciału ludzkiemu, nawet po jego rozłączeniu z duszą, należy się szacunek. To prawda, że trup to tylko bryła materii, którą stoczy robactwo i zgnilizna i „w proch się obróci”, ale za życia było ono przecież „świątynią Ducha Świętego”, i po Powtórnym Przyjściu Chrystusa z tegoż prochu podźwignie się odnowione. 

Tę prawdę powinny uświadamiać nam cmentarze, będące dla pokoleń miejscami uświęconymi, miejscami, gdzie należało zachowywać się godnie, okazując szacunek tym, którzy żyli przed nami i odpoczywają, oczekując Dnia Zmartwychwstania. 

Mijając cmentarz, nie spoglądajmy nań z lękiem, ani tym bardziej z odrazą, wszak nadejdzie chwila, że i dla nas stanie się on domem... 

Andrzej Juliusz Sarwa
__________________________________

1Otchłani, piekła, czy też po gr. hadesu.
2Jak modli się Cerkiew: „śmiercią śmierć zwyciężył”.
3Święty Andrzej z Krety, Wielki Kanon Pokutny, Hajnówka 2000, s. 15.
4Gabriel (Krańczuk), Praktyczno-moralne zasady Prawosławia, Hajnówka, brak roku wydania, s. 45.
5Свт. Иоанн Златоуст, О терпении и о том, что не следует горько оплакивать умерших // ПСТ. Т. 9 Кн. 2 CПб., 1903. C. 925 [w:] Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 221.
6Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 224.
7Tamże, s. 225.
8Νικοδημον Άγιορείτου. Έξομολογητάριον. Βενετια, 1855. Σ. 216, [w:] Tamże, s. 231.
9Tamże, s. 232.
10Tamże, s. 233.
11Tamże, s. 233.
12Свт. Афанасий Великий. Слово на язычников, 1-e // Творения. M., 1851. Ч. 1 C. 9, [w:] Tamże, s. 234.
13Свт. Иоанн Златоуст. Беседы o cтатуях. Беседa 5. Cт. 3 // ПСТ. T. 2. Кн. 1 § 73. C. 74. [w:] Tamże, s. 235.
14Tamże, s. 235.
15Czyli św. Jana Złotoustego.
16Н. Василидис, Таинство смерти..., s. 236.
17Tamże, s. 237.
18Свт. Иоанн Златоуст. Беседы на Евангелие cв. Ап. Иоаннa Богослова. Беседa 52. Cт. 4 // ПСТ. Кн. 1 § 347-348. C. 419. [w:] Tamże, s. 241.
19Tamże, s. 241.
20Porównanie wyznań. Rzymsko-katolickiego, prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego, ewangelicko-reformowanego, Warszawa 1988, s. 125.



© Andrzej Juliusz Sarwa 2018




Książkę w wersji papierowej można kupić


w Polsce:



za granicą:



Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: