Niezwykłe zjawiska, znaki z zaświatów i zjawy w kościele św. Jakuba w Sandomierzu
Znaków z zaświatów nie musimy szukać daleko bowiem mamy swoje i to wcale nie najgorsze. Niezwykle ciekawa relacja dowodząca, iż również osoby uznane przez Kościół za święte, mogą żywym dawać znaki, zawarte jest w protokole zeznań, złożonych przed notariuszem apostolskim Piotrem Zarembowskim, podczas zbierania dowodów do procesu beatyfikacyjnego Męczenników Sandomierskich. Relacje na ich temat zamieścił ks. Melchior Buliński w swojej „Monografii miasta Sandomierza...”, wydanej w Warszawie w roku 1879. A oto fragment tego dzieła, który pozwolę sobie przytoczyć:
Kościół św. Jakuba
„Kiedy od wieku do wieku coraz bardziej poczęły między ludem okolic sandomierskich obiegać rozmaite wieści o niezwykłych zjawiskach i dziwach, jakie się w kościele świętego Jakuba różnym osobom pokazywały, naówczas zwierzchność zakonna postanowiła uczynić w tym względzie w wiarygodnych świadków urzędowe badanie:
„Roku od narodzenia Pańskiego tysięcznego sześćsetnego siedemdziesiątego piątego, trzynastej indykcji rzymskiej, za papiestwa Klemensa X, (właściwie Emilio Bonaventura Altieri, (1590-1676) – papież w okresie od 29 kwietnia 1670 do 22 lipca 1676 r. - przyp.), w obecności mej oraz świadków niżej podpisanych. Sebastian Łosiewski dominikanin przeor konwentu sandomierskiego (świętojakubskiego, bo istniał też i drugi, magdaleński – przyp.), przy tymże kościele zawezwał niektóre osoby tak duchowne, jak świeckie, ażeby dały świadectwo o tym, co same widziały, lub słyszały od osób drugich o różnych zjawiskach nadzwyczajnych w tym kościele, lub klasztorze miejsce mających.
Z pomiędzy takowych świadków: Wincenty Szaszkiewicz dominikanin mający lat około siedemdziesiąt, zeznał: iż pewnego razu, kiedy bracia zakonni udawali się na jutrznię, przededniem, ujrzeli na środku kościoła palące się świece z białego wosku w takiej liczbie, jaka była liczba zakonników od tatarów pomordowanych. Oprócz tego dodał, że przed kilku latami w samą uroczystość świętego Szczepana nocując w dawnym refektarzu wraz z przeorem Franciszkiem Cichockim, ujrzeliśmy obydwa przez okno o godzinie pierwszej po północy znaczną liczbę osób świeckich (a w rzeczywistości żadnych osób nie było – przyp.), wołających głosem wielkim: wstawajcie ojcowie, bo oto wasz kościół się pali. Zerwaliśmy się z łóżka, tak ja jako i ksiądz przeor, lecz ani ognia, ani światła żadnego nie było (…).
Inny świadek opowiedział pod przysięgą. Kiedy Szwedzi miasto Sandomierz zajęli, podówczas jeden z ich pułkowników obrał sobie pobyt w murach tego klasztoru.
Pewnej nocy ujrzał przez okno wychodzące na kościół jakieś niezwykłe światło, oraz znaczną liczbę zakonników w kościele. Zdziwiony takim zjawiskiem, całą noc spać nie mógł, sądził bowiem, iż to może być jakaś skryta zdrada, wiedzieli bowiem dobrze, iż tylko trzech zakonników było podówczas w klasztorze. Za nadejściem dnia polecił swoim żołnierzom, aby zrobili ścisłe poszukiwania w celu wynalezienia tych zakonników, których na własne oczy sam widział w kościele. Tymczasem kiedy się nie znalazło więcej nad czterech, uznać musiał, że było to jakieś nadprzyrodzone widzenie.
Marcin Pandysz, rektor szkoły przy kościele św. Pawła, oraz Wojciech Pirek obywatel sandomierski, świadczyli, iż kilka razy widzieli światło niezwykłe nad kościołem św. Jakuba, a nawet słyszeli harmonijne śpiewy.
Pan Stanisław Kunicki z Kobiernik (do początku XX wieku jedno z przedmieść Sandomierza, obecnie wieś w gminie Samborzec – przyp.), powracając do domu porą wieczorową – widział, jak kościół otoczony był wielką światłością”. (Melchior Buliński, „Monografia miasta Sandomierza”, Warszawa 1879, s. 310 – przyp.).
Owe opowieści mają współczesny ciąg dalszy. Oto bowiem niezwykłą poświatę, coś na kształt złocistej aureoli otaczającej kościół św. Jakuba, w roku 1988, widział mieszkaniec Sandomierza Janusz Wojciech S., natomiast jedna z osób duchownych, kiedyś mieszkająca w budynku dawnego klasztoru dominikańskiego twierdziła, iż nocami w jednym z pokoi rozlegają się odgłosy kroków kogoś niewidzialnego.
© Andrzej Juliusz Sarwa 2018
Książkę w wersji papierowej można kupić tutaj:
Książkę w wersji elektronicznej (epub, mobi) można kupić tutaj: